Polacy odcięci od kredytów hipotecznych. One przyjdą na odsiecz deweloperom

Instytucje inwestujące w portfele mieszkań na wynajem mogą wypełnić lukę powstałą w związku z zapaścią sprzedaży kredytów hipotecznych. Rynek najmu rozwinie się też w mniejszych miastach.

Publikacja: 15.09.2022 22:00

Polacy odcięci od kredytów hipotecznych. One przyjdą na odsiecz deweloperom

Foto: Adobe Stock

Wysokie stopy procentowe i narzucona regulacjami restrykcyjna polityka banków w zakresie badania zdolności kredytowej przełożyły się na załamanie popytu na finansowanie dłużne, a co za tym idzie na sprzedaż lokali. To z kolei przekłada się na spadek nowych inwestycji deweloperów. Duża część poszukujących lokum została wyrzucona na rynek najmu, na który napłynęli uchodźcy z Ukrainy. Wzmożony popyt na wynajem wobec niskiej podaży przełożył się na skokowy wzrost czynszów – według Expandera i Rentier.io przeciętnie o 20 proc. od początku roku.

Duży popyt na wynajem, spadek sprzedaży mieszkań Kowalskim i tym samym ograniczanie produkcji wydają się idealnym momentem, by na polskim rynku aktywniej zaczęły działać fundusze inwestujące w portfele mieszkań na wynajem (PRS).

rp.pl

Czytaj więcej

Jak sprzedać mieszkanie z kredytem

Nie po drodze

– W obecnej sytuacji, gdy liczba kredytów udzielanych indywidualnym nabywcom dramatycznie spadła, firmy wykazują duże zainteresowanie projektami PRS – mówi Zuzanna Wiak z biura prasowego Polskiego Związku Firm Deweloperskich. – Wynika to nie tylko z sytuacji rynkowej, ale też z rozwoju PRS i doświadczeń firm, które takie projekty już realizują. Ci, którzy dotychczas się tym nie zajmowali widzą, że jest to bardzo perspektywiczny sektor, a fundusze są cały czas zainteresowane zakupami w Polsce i w przyszłości będą realizować kolejne projekty.

Dorota Wysokińska-Kuzdra, senior partner, dyrektor działu corporate finance i living services w Colliers, zgadza się, że deweloperzy chętnie współpracują z nabywcami instytucjonalnymi i wchodzą na rynek PRS, ale nie wszyscy wiedzą, jak to zrobić, i nie zawsze działają w uporządkowany sposób. – Inwestorzy z kolei na razie spowolnili aktywność zakupową, co jest związane przede wszystkim z inflacją oraz wysokimi i rosnącymi stopami procentowymi zarówno w Polsce, jak i strefie euro. Niemniej fundusze mają świadomość potencjału, jaki tkwi w polskim rynku PRS, i atrakcyjności aktywów tego typu. Jest więc kwestią czasu, by aktywność transakcyjna wróciła – mówi ekspertka.

PRS kojarzony jest z największymi aglomeracjami. Nic dziwnego, bo fundusze muszą być pewne popytu i skali – i tak ryzykują więcej, bo dopiero zamawiają budowę, zamiast kupować wynajęte bloki z udokumentowaną historią. Czy najem instytucjonalny ma szansę zaistnieć poza „wielką szóstką”? Działający na zachodzie kraju deweloper Budnex właśnie ogłosił, że rozmawia z inwestorami instytucjonalnymi o sprzedaży liczących niemal 800 mieszkań projektach w Poznaniu, Szczecinie, Gorzowie i Zielonej Górze.

Czytaj więcej

W lipcu bardzo wyraźny spadek aktywności deweloperów

– Dziś inwestycje w takich miastach cieszą się mniejszym zainteresowaniem funduszy PRS, ale to tylko kwestia czasu i zmiany optyki. Przychody z czynszów są niższe niż w aglomeracjach, ale i koszty nabycia są niższe, co oznacza, że zwrot z inwestycji jest podobny. Widać to dobrze po rozwiniętym rynku wynajmu od osób indywidualnych – mówi Krzysztof Nuckowski, prezes Budneksu. – Mniejsze miasta przyciągają głównie młode rodziny, singli i pary, które przybywają do Gorzowa czy Zielonej Góry z okolicznych wsi i miasteczek do pracy lub żeby kontynuować edukację na uczelniach. Dokoła mamy rozwijające się prężnie strefy ekonomiczne: firmy, by w ogóle myśleć o uruchomieniu produkcji i zatrudnianiu, muszą mieć pewność, że pracownicy będą mieli gdzie mieszkać. Lokalne rynki najmu są w stanie wchłonąć setki mieszkań, ale do budowy zasobów potrzeba większych środków, niż są w stanie zapewnić portfele inwestorów indywidualnych.

Dobre perspektywy

Zdaniem Przemysława Chimczaka-Bratkowskiego, partnera zarządzającego w ThinkCo, rynek najmu instytucjonalnego poza największymi aglomeracjami ma bardzo dobre perspektywy wzrostu, musi tylko chcieć z nich skorzystać. – Jest duża liczba miast powyżej 200 tys. mieszkańców, które w skali wojewódzkiej przyciągają nowe osoby miejscami pracy oraz uczelniami. To np. Szczecin, Bydgoszcz, Lublin czy Białystok, a dalej w kolejce Katowice, Gdynia, Częstochowa czy Radom. Jeśli chodzi o minusy, dla funduszy mniejsze miasta to przede wszystkim obawa o poziom chłonności rynku, większe problemy z outsourcowaniem niektórych elementów obsługi (obsługa najemców, zarządzanie) oraz konieczność budowania lokalnych oddziałów zajmujących się niewielką liczbą lokali – dodaje.

– W przypadku mniejszych miast jedynym instytucjonalnym inwestorem jest PFR Nieruchomości – uważa Jacek Kałużny, dyrektor w dziale mieszkaniowych rynków kapitałowych w Savills. – Nie można jednak wykluczyć w przyszłości rosnącego zainteresowania takimi rynkami inwestorów typu family office (instytucje zarządzające majątkami bogatych rodzin – red.) lub HNWI (osoby z majątkiem netto minimum 1 mln dol. – red.), którzy, np. prowadząc biznes w mniejszym mieście regionalnym, doskonale znają jego mocne strony, szukają źródeł dywersyfikacji majątku i będą w stanie zaakceptować wyższe ryzyko inwestycji przy potencjalnie wyższym zwrocie niż np. w Warszawie.

Czytaj więcej

Po czym poznać eko-dewelopera. Czego należy oczekiwać

Wspomniany PFRN to państwowy podmiot, który ma dwa portfele lokali: ponad 2 tys. w Funduszu Mieszkań na Wynajem w głównych aglomeracjach i ponad 3,4 tys. w Funduszu Mieszkań dla Rozwoju rozsianych także po mniejszych ośrodkach, od Białej Podlaskiej po Zamość. Ten drugi portfel to rynkowa część rządowego programu mieszkaniowego: z kryteriami socjalnymi i dopłatami do czynszów z puli BGK. Jak zaznacza Ewa Syta z biura prasowego PFRN, z punktu widzenia funduszu ten drugi portfel mieści się w definicji PRS i w podobnym modelu mogliby działać prywatni inwestorzy, wchodząc we współpracę z samorządami i BGK.

Rynek w powijakach

Skalę rynku najmu instytucjonalnego w Polsce trudno precyzyjnie oszacować. Według ekspertów Savills obecnie to około 9,1 tys. wynajmowanych mieszkań w ponad 50 projektach w największych miastach. Co najmniej 10 tys. kolejnych lokali jest w budowie, nie uwzględniając projektów na etapie planowania. Jak mówi ekspert Savills Jacek Kałużny, nie wszystkie są ogłaszane publicznie, a część z nich może ostatecznie trafić do sprzedaży indywidualnej, mimo że dziś rozważane jest ich przeznaczenie na rynek PRS. Taki scenariusz może się urzeczywistnić, gdyby nastąpiło odwrócenie sytuacji rynkowej i popyt klientów indywidualnych ponownie zaczął rosnąć. Eksperci PwC oszacowali, że do 2026 r. zasoby mogą liczyć ponad 54 tys. lokali. Pojawiają się prognozy, że w średnim terminie może to być 90–100 tys. lokali. To wciąż kropla w morzu, biorąc pod uwagę deficyt lokali szacowany na 2 mln mieszkań. Jeden fundusz TAG Immobilien, który przejął dwóch polskich deweloperów, by zawojować nasz rynek, w rodzimych Niemczech ma portfel blisko 88 tys. lokali. Najem w Polsce jeszcze bardzo długo będzie domeną indywidualnych właścicieli lokali. 

Budownictwo
Ceny materiałów budowlanych nadal spadają
Budownictwo
Ceny mieszkań doszły do sufitu? Sprzedający liczą na kolejne zwyżki
Budownictwo
Spadają ceny materiałów budowlanych. Co potaniało najbardziej?
Budownictwo
Ceny nowych mieszkań dalej w górę w największych aglomeracjach
Budownictwo
Niemcy mają problem. Wysokie stopy uderzyły w domy i mieszkania