Artur Popko, prezes Budimeksu: Optymizm mimo zawirowań

Są możliwości, by dalej rosnąć, wykraczamy poza klasyczny rynek budowlany – mówi Artur Popko, prezes Budimeksu.

Publikacja: 10.07.2022 21:00

Artur Popko, prezes Budimeksu: Optymizm mimo zawirowań

Foto: mat. pras.

Właśnie mija rok odkąd pierwszy raz udzielił pan wywiadu jako prezes największego generalnego wykonawcy w Polsce. Co pan uznaje za najważniejsze dokonania od objęcia sterów?

To był jeden z najlepszych okresów w historii grupy. Po pierwsze, osiągnęliśmy wartość portfela na poziomie blisko 13 mld zł, co przy obecnie niepewnej sytuacji związanej z finansowaniem zamówień publicznych zabezpiecza płynność prac dla naszej kadry na najbliższe trzy lata. Wypracowaliśmy też bardzo dobrą rentowność, mimo że w 2021 r. i na początku tego byliśmy wciąż pod presją pandemii, o której już trochę zapomnieliśmy. Dodatkowo mierzymy się z kolejnym gwałtownym wzrostem cen. W ostatnim roku realizowaliśmy założony plan ekspansji zagranicznej: założyliśmy spółki w Niemczech, w Czechach i na Słowacji oraz pozyskaliśmy pierwsze zamówienia. Ponadto weszliśmy na rynek OZE, rozwijamy portfel projektów wiatrowych oraz fotowoltaicznych. Nasza spółka FBSerwis, działająca na rynku m.in. zagospodarowywania odpadów, zwiększyła przychody dwucyfrowo, zachowując wysoką rentowność. To był naprawdę dobry rok pozwalający patrzeć optymistycznie na rozwój naszej grupy w kolejnych latach.

Nastroje w budownictwie są jednak dalekie od optymizmu. Szokiem była informacja, że po wybuchu wojny nie zdecydowaliście się podpisać kontraktów za 3 mld zł, bo po ponownym przeliczeniu okazało się, że przyniosłyby one straty.

To, że nie podpisaliśmy tych kontraktów może tylko oświadczyć o tym, że jesteśmy bardzo odpowiedzialną firmą. 3 mld zł przy średniorocznej kontraktacji 7 mld zł to dużo. Wojna przyniosła drastyczny wzrost cen materiałów i przerwała łańcuchy dostaw, dlatego decyzja była podjęta świadomie. Uznaliśmy, że podpisanie tych kontraktów, licząc na to, że coś się zmieni na rynku, byłoby bardzo nieodpowiedzialne.

Druga sprawa to już zgromadzony portfel zleceń i wpływ wzrostu cen na jego rentowność. Sytuacja jest o tyle lepsza, że na wielu z tych kontraktów mamy przynajmniej częściowo zabezpieczoną cenę materiałów, z których większość jest już na placach budowy. Trzeba jednak przyznać, że cały czas prowadzimy negocjacje z zamawiającymi, którymi są głównie GDDKiA i PKP PLK. Widzę naprawdę bardzo pozytywne podejście resortu infrastruktury i dużą otwartość na dialog. W efekcie rozmów limit waloryzacji zostanie podwyższony z 5 do 10 proc. wartości kontraktu. Można powiedzieć, że to „tylko” 10 proc., ale to w moim odczuciu dobry początek. Na razie dotyczy to kontraktów z GDDKiA, ale trwają rozmowy także o rynku kolejowym.

W przypadku zleceń od prywatnych zamawiających za każdym razem, gdy jest to konieczne, negocjujemy – i większość godzi się na dopłatę.

Czy to znaczy, że stan alertu można odwołać? Jedni wieszczą ryzyko katastrofy, schodzenia firm z placów budowy. Inni twierdzą, że nie można generalizować i nie jest źle. Wydaje mi się, że dużo zależy od struktury portfela.

To dobry wniosek. Firmy, które bazują na kontraktach samorządowych będą miały bardzo ciężko. Te, które realizują zamówienia dla GDDKiA i PKP PLK mogą liczyć na waloryzację. Limit 10 proc. nie przełoży się na poprawę wyników spółek, jedynie zrekompensuje straty spowodowane nieprzewidywalnym wzrostem cen, pozwoli przetrwać, nie doprowadzi do upadłości, jakie widzieliśmy w związku z Euro 2012. Uważam, że mamy teraz pewną kumulację, jeśli chodzi o ceny materiałów. Wysoka inflacja wpływa na wzrost materiałów i płac. Spodziewam się ustabilizowania cen, a nawet delikatnych korekt, szczególnie stali, po drastycznych zwyżkach wywołanych inwazją Rosji na Ukrainę.

Mimo obecnych perturbacji, patrząc długofalowo, jestem optymistą. Mamy gigantyczne potrzeby w zakresie dróg i linii kolejowych. Polska jest wciąż w fazie rozwoju i musi inwestować. Duże nadzieje wiążę z Centralnym Portem Komunikacyjnym – jesteśmy w gronie inwestorów prekwalifikowanych do prac przy tym projekcie.

Jesteśmy też przed większą transformacją: pandemia i wojna w Ukrainie pozrywały łańcuchy dostaw i Europa widzi, że produkcja nie może być oparta wyłącznie ona fabrykach w Azji. Polska jest atrakcyjnym rynkiem na lokowanie zakładów. Aby w przyciąganiu przedsiębiorców nie wyprzedziły nas Rumunia czy Bułgaria, musimy dalej inwestować w sieć transportową.

Jesteśmy na przełomie perspektyw unijnych, co wiąże się z dołkiem przetargowym, szczególnie widocznym na kolei. Będzie wojna cenowa?

Niedługo po inwazji Rosji na Ukrainę, GDDKiA i PKP PLK wstrzymały postępowania przetargowe, żeby zobaczyć, co się będzie działo na rynku i czy da się w ogóle złożyć rzetelne oferty. Trudno było to osiągnąć w sytuacji, gdy wykonawca dostawał ofertę na materiały z jednodniowym okresem ważności. Przetargi powoli zostają ponownie uruchomiane i można zauważyć, że firmy rzeczywiście składają bardzo agresywne oferty. Zdarzają się takie poniżej budżetu inwestorskiego, co w żadnym wypadku nie może pokryć kosztów, nie mówiąc już o zarobku. Pojawiły się ponownie nowe zagraniczne firmy, które składają oferty bardzo nieprzewidywalnie, co również budzi niepokój. Wiemy, jak się to kończyło w przeszłości. Najbliższe lata będą trudne pod względem możliwości pozyskania zleceń.

Na koniec maja wartość podpisanych umów i ofert na pierwszym miejscu w przetargach sięgała około 4 mld zł. Myślę, że podpisanie umów o wartości 7 mld zł jest wykonalne, choć będzie wyzwaniem. Dla Budimeksu nie tylko wartość kontraktacji jest istotna, równie kluczowe jest to, by w portfelu mieć „zdrowe” kontrakty. Przy tych założeniach obecna wartość portfela, czyli 13 mld zł, daje nam względny komfort i nie zmusza do uczestniczenia w agresywnej walce.

Skąd pomysł, by zostać inwestorem i deweloperem na rynku OZE?

Po pierwsze, chcemy być do 2026 r. samowystarczalni energetycznie i aby cała energia pochodziła ze źródeł odnawialnych. Po drugie, transformacja energetyczna, ma ogromny potencjał i chcemy być na nim aktywnym graczem. Po części do bycia inwestorem, deweloperem farm, zmusza nas sytuacja – trudno dziś kupić elektrownię fotowoltaiczną, bo wyceny gotowych projektów są bardzo wysokie. Nie wykluczamy zakupów, o ile warunki będą odpowiednie. Interesują nas też farmy wiatrowe. Wierzę, że zmiana ustawy 10H będzie przełomem. Jest ona niezbędna, bo budowanie wiatraków na lądzie to wciąż mniejsze nakłady finansowe niż na farmy morskie.

Patrzymy na rynek znacznie szerzej, stąd elektromobilność i inwestycja w sieć punktów ładowania aut elektrycznych. Do 2026 r. chcemy stworzyć na razie 100 takich punktów. To wciąż pewna nisza rynkowa, biorąc jednak pod uwagę unijną politykę i ceny surowców, to rynek bardzo przyszłościowy.

Rozwój OZE wymaga ogromnych inwestycji w sieć przesyłową. Już teraz są duże problemy z przyłączaniem farm, i tu widzimy dla siebie rolę jako generalny wykonawca. PSE zmieniła swoje podejście do realizacji inwestycji. Wcześniej zlecenie polegało na pociągnięciu linii od punktu A do B, a całe ryzyko pozyskania gruntów spoczywało na wykonawcy, co generowało ogromne problemy i my w ogóle nie angażowaliśmy się w ten segment. Dziś ryzyko jest bardziej wypośrodkowane i jesteśmy gotowi brać udział w przetargach, które mam nadzieję wkrótce się pojawią.

O bezpieczeństwie energetycznym myślimy wieloaspektowo, dlatego też jesteśmy zainteresowani takimi inwestycjami jak polskie elektrownie atomowe. Podpisane ostatnio porozumienia z Bechtel Corporation największą firmą budowlaną w USA potwierdzają naszą aktywność w tym temacie. Czekamy teraz na decyzje rządu o uruchomienie projektu i sfinalizowanie podpisanych porozumień.

Artur Popko

Jest prezesem największej grupy budowlanej w Polsce od maja 2021 r. Z Budimeksem związany jest od 2004 r., zaczynał jako kierownik budowy. W 2014 r. był już dyrektorem budownictwa infrastrukturalnego, a w 2019 r. wiceprezesem ds. operacyjnych. Jest absolwentem wydziału budownictwa i inżynierii środowiska Politechniki Białostockiej.

Właśnie mija rok odkąd pierwszy raz udzielił pan wywiadu jako prezes największego generalnego wykonawcy w Polsce. Co pan uznaje za najważniejsze dokonania od objęcia sterów?

To był jeden z najlepszych okresów w historii grupy. Po pierwsze, osiągnęliśmy wartość portfela na poziomie blisko 13 mld zł, co przy obecnie niepewnej sytuacji związanej z finansowaniem zamówień publicznych zabezpiecza płynność prac dla naszej kadry na najbliższe trzy lata. Wypracowaliśmy też bardzo dobrą rentowność, mimo że w 2021 r. i na początku tego byliśmy wciąż pod presją pandemii, o której już trochę zapomnieliśmy. Dodatkowo mierzymy się z kolejnym gwałtownym wzrostem cen. W ostatnim roku realizowaliśmy założony plan ekspansji zagranicznej: założyliśmy spółki w Niemczech, w Czechach i na Słowacji oraz pozyskaliśmy pierwsze zamówienia. Ponadto weszliśmy na rynek OZE, rozwijamy portfel projektów wiatrowych oraz fotowoltaicznych. Nasza spółka FBSerwis, działająca na rynku m.in. zagospodarowywania odpadów, zwiększyła przychody dwucyfrowo, zachowując wysoką rentowność. To był naprawdę dobry rok pozwalający patrzeć optymistycznie na rozwój naszej grupy w kolejnych latach.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budownictwo
Silna grupa z dużymi możliwościami
Budownictwo
Gwałtowny skok rezerwacji nowych mieszkań. Polacy ruszyli do biur nieruchomości
Budownictwo
Ceny materiałów budowlanych nadal spadają
Budownictwo
Ceny mieszkań doszły do sufitu? Sprzedający liczą na kolejne zwyżki
Budownictwo
Spadają ceny materiałów budowlanych. Co potaniało najbardziej?