Branża targowa została dotknięta pandemią jako jedna z pierwszych.
- Dotyczyły nas wszystkie ograniczenia związane z organizacją imprez masowych - mówił Mochoń.
- Mieliśmy pecha, bo zabrakło nam tygodnia, żebyśmy zrealizowali jedno z największych wydarzeń jakim są targi Agrotech. Ponieśliśmy już koszty na ich organizację, prawie 2 mln zł. 4 dni przed targami musieliśmy je odwołać. Odwołaliśmy też wszystkie targi z marca, kwietnia i maja – dodał.
2 imprezy przenieśli na czerwiec mając nadzieję, że może wtedy będą warunki do organizacji dużych imprez.
- Skoro rząd jest optymistą, co do wyborów na początku maja, tym bardziej my jesteśmy optymistą, co do organizacji imprezy w czerwcu. Pozostałe imprezy przenieśliśmy na miesiące jesienne – mówił gość.
Mochoń zaznaczył, że musimy się liczyć z tym, że hale mogą zostać użyte jako zapasowe szpitale polowe w przypadku przepełnienia normalnie funkcjonujących. - Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – stwierdził.
Targi zamarły, co nie znaczy, że nie pracują. - Jako zarząd jesteśmy na miejscu. Paręnaście innych osób pracuje z nami, pewna część załogi w sposób zdalny. Spora część załogi wykorzystuje zaległe urlopy, wkrótce tegoroczne - tłumaczył gość.
Podkreślił, że niecała branża wytrzyma zastój do jesieni. - Nie wiem, kto ile zgromadził na czarną godzinę i jak uda się wdrożyć programy oszczędnościowe. U nas ogrzewania już nie ma. Liczyliśmy na pomoc związaną z tarczą, ale jako średnia firma wiele w niej nie znajdziemy – mówił Mochoń.
- Trzeba zadbać o pracowników, żeby przeżyli ten okres, nie zwalniać ich i utrzymać do czasu wyjścia z kryzysu. Na jesień firmy będą lizać rany po okresie strat. Dobra załoga to będzie klucz, a w naszej dziedzinie liczy się doświadczenie. Będziemy robić wszystko, żebyśmy z minimalnymi stratami dotrwali do okresu, kiedy będziemy mogli normalnie pracować – dodał.