Chodzi o wyprodukowane w 2020 r. samochody z silnikami spełniającymi dotychczasową normę emisji spalin, która jednak zostanie zastąpiona z początkiem 2021 r. nową, zaostrzoną – Euro 6d. Ponieważ ruch w salonach zamiera, na stoikach jest znacznie więcej samochodów, niż da się sprzedać. Tymczasem brakuje decyzji umożliwiających sprzedaż takich aut już po wejściu w życie nowych wymogów.
Polscy dystrybutorzy i dilerzy, których głębokie spadki popytu z powodu pandemii koronawirusa przyprawiają o potężny ból głowy już od wiosny, mają teraz dodatkową perspektywę gigantycznych strat. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) mogą one niektórych przedsiębiorców doprowadzić do bankructwa. Także straty budżetu państwa liczone byłyby w setkach milionów złotych.
Czytaj także: Epidemia rujnuje polską branżę motoryzacyjną
We wtorek PZPM ze Związkiem Pracodawców Motoryzacji i Artykułów Przemysłowych (ZPMiAP) oraz Związkiem Dealerów Samochodów (ZDS) wystąpiły więc z prośbą o pomoc do premiera Mateusza Morawieckiego.
– W normalnej sytuacji takie pojazdy mogłyby być sprzedane w 2021 r. w ramach tzw. końcowej partii produkcji. Jej pula to 10 proc. całkowitej sprzedaży z ostatnich 12 miesięcy. Ze względu na to, że sprzedaż w tym roku spadła już o ponad 30 proc., liczba pojazdów stojących w magazynach przekracza dopuszczalną liczbę aut, które mogą zostać sprzedane w ramach tego rozwiązania – tłumaczą reprezentujące branżę organizacje w liście do premiera.