Dolar kosztował wczoraj zaledwie 69 eurocentów (kurs euro w dolarach wynosił 1,44), czyli najmniej w historii. W Polsce trzeba było za niego płacić 2,52 zł, nieznacznie więcej niż w piątek, ale było to prawdopodobnie tylko chwilowe umocnienie zielonego wobec polskiej waluty. Nic nie wskazuje, żeby banknot z wizerunkiem Jerzego Waszyngtona w najbliższych miesiącach nagle zaczął drożeć.
– Do końca roku kurs euro do dolara może sięgnąć poziomu 1,45 – mówi główny ekonomista UniCredit Marco Annunziata. – Za jakiś czas może to być 1,47 – uważa z kolei główny ekonomista BPH Ryszard Petru.Wszystko przez osłabienie amerykańskiej gospodarki. Fatalne dane z rynku nieruchomości i pracy sprawiły, że już jutro bank centralny w Waszyngtonie może obniżyć stopy procentowe, aby ratować kraj przed recesją. A możliwe są dalsze obniżki kosztów kredytu. Powoli skutki słabszego dolara zaczyna odczuwać część polskich eksporterów. Sprzedaż do Azji, rozliczana w dolarach, rośnie w tym roku zaledwie w tempie 5 proc., a do Stanów Zjednoczonych spada w tempie 10 proc. Na szczęście dla firm eksportujących na rynki dolarowe przyszły rok powinien być dla tej waluty znacznie lepszy.
– Dolar w końcu musi przestać tracić, ponieważ jego osłabienie powinno wspomóc amerykański eksport i dzięki temu obniżyć deficyt na rachunku bieżącym Stanów Zjednoczonych – mówi główny ekonomista Pekao SA Andrzej Bratkowski. Podobnie uważa Ryszard Petru. – W pewnym momencie amerykańska waluta będzie zyskiwać, ale bardzo trudno powiedzieć, kiedy to się zacznie. Na razie słabnący zielony przyczynia się do wzrostu cen ropy i złota (choć to niejedyny powód). Są one bowiem nominowane w dolarach.
Wczoraj tak na londyńskiej jak i nowojorskiej giełdzie notowania ropy biły rekordy. W ciągu dnia w Londynie za barylkę Brent płacono nawet ponad 90 dol. a w Nowym Jorku już 93,8 dol. Istotne znaczenie dla rynku miały informacje o hurganie w Zatoce Meksykańskiej, która zaopatruje w ropę USA.
To już kwestia dni, kiedy ropa i złoto przekroczą kolejne psychologiczne granice. Dla ropy będzie to 100 dolarów za baryłkę, w przypadku złota 800 dol. za uncję. Nie będą to jednak jeszcze notowania rekordowe, ponieważ po uwzględnieniu inflacji były one wyższe dwie dekady temu. Żeby ceny ropy były najwyższe w historii, musiałaby ona kosztować ponad 101,40 dol. za baryłkę, a złoto 850 dol. za uncję.