Otwarty w niedzielę Międzynarodowy Salon Samochodowy w Detroit nie przypomina jednak nastrojem balu na "Titanicu", choć ta jedna z największych samochodowych wystaw odbywa się w mieście, które utraciło tytuł stolicy światowej motoryzacji. Mająca tu swoje siedziby wielka trójka – General Motors, Ford i Chrysler – nadal boryka się z wielkimi kłopotami. Dla GM będzie to również rok bardzo trudnego jubileuszu 100-lecia. Rick Wagoner, prezes GM, nie ukrywa, że nowe zacznie się od głębokich zmian, bo tylko w ten sposób ikona amerykańskiego przemysłu jest w stanie przetrwać. Codziennie gazety informują o kolejnych redukcjach zatrudnienia. Ale to nadal w USA produkuje się najwięcej samochodów, chociaż w ubiegłym roku zamkniętych zostało w tym kraju 25 fabryk, a aż 80 tys. zatrudnionych straciło pracę. W tym roku dołączy do nich dalsze 25 tysięcy.
Z kolei prezes Daimlera Dieter Zetsche nie ukrywa swojej radości, że udało się zakończyć operację sprzedaży Chryslera amerykańskiemu funduszowi Cerbers, zanim zaczęły się poważne kłopoty na rynkach finansowych. – Dzisiaj taka transakcja byłaby bardzo trudna, być może nawet niemożliwa – mówił w Detroit.
W USA, które pozostają największym rynkiem samochodowym na świecie, sprzedano w ubiegłym roku 16,15 mln aut. W tym roku ma to być już tylko 15,5 – 15,9 mln aut. Dla amerykańskich firm jednak nie sam spadek sprzedaży jest najbardziej bolesny, ale fakt, że coraz więcej rynku odbierają im koncerny azjatyckie – dziś jest to już 47 proc. Co prawda na pierwszym miejscu ciągle jest GM, ale na drugim dokonała się historyczna zmiana – w ubiegłym roku Toyota prześcignęła Forda. Na czwartym miejscu nadal trzyma się Chrysler.
Amerykańscy producenci już zrozumieli, że ich auta mają być bardziej ekonomiczne, bo Azjaci do reszty zepchną ich z rynku. Zwłaszcza że już teraz najpopularniejszym w Stanach modelem jest Toyota Camry. Jest wygodna i – jak na standardy amerykańskie – mało pali, a to się teraz liczy najbardziej. W amerykańskiej rodzinie koszty utrzymania auta to dzisiaj 17 proc. domowego budżetu. Dlatego w tym roku na targach zobaczymy wyjątkowo dużo modeli z napędem hybrydowym i elektrycznym.
Naturalnie wszystkie obecne w Detroit światowe koncerny samochodowe pokazują, co mają na deskach projektantów. Chwalą się składakami o najdziwniejszych kształtach, pojazdami bez kierowcy (a czy mają właściciela? – szydzi prasa), które nigdy nie zostaną wyprodukowane, ale rozwiązania z nich zostaną z pewnością wykorzystane w seryjnych autach. Coraz mniejszych, bo nagle wszyscy pokochali małe auta. Jeśli większe, to z możliwie najoszczędniejszym silnikiem. – Nissan zaprojektuje i wyprodukuje mały samochód dla Chryslera – zapowiedział na targach wiceprezes Renault/Nissana Carlos Tavares. Dodał, że może to być początek szerszej współpracy. Tymczasem Chrysler jeszcze niedawno zapewniał, że zamierza produkować małe auto, które chciałby sprzedawać i w USA, i w Europie wspólnie z chińskim Chery Automobiles. Okazało się jednak, że Chińczycy nie produkują jeszcze takich samochodów, które spełniałyby wymogi Amerykanów.