Wielka Trójka z Detroit zniknęłaby zapewne z rynku, gdyby nie poprawiła wydajności pracy – stwierdził Ron Harbour, który na zlecenie trzech koncernów zajął się badaniem ich kondycji. Teraz – w porównaniu z 1990 rokiem – potrzebują jednej trzeciej pracowników do wyprodukowania tej samej liczby pojazdów – stwierdził na konferencji prasowej w Detroit, prezentując wyniki swych badań.
W ostatnich siedmiu latach Chrysler zmniejszył o 14 godzin, z 30,37, średni czas produkcji jednego auta, co zrównało go z Toyotą i daje pierwsze miejsce pod względem wydajności w USA. Za nimi znajdują się Honda (31,33 godziny na pojazd), GM (32,29), Nissan (32,96), Ford (33,88) i Hyundai (35,1). – Dzięki skuteczniejszym i bardziej logicznym procedurom, a także na skutek odejścia dziesiątków tysięcy pracowników koncernom z Detroit udało się w 2007 r. niemal zniwelować deficyt wydajności wobec Japończyków, mimo że zmniejszyły produkcję i udział w rynku, w dodatku przy drożejących paliwach – podkreślił Harbour.
Nowe umowy zbiorowe pracy w GM, Fordzie i Chyslerze zawarte jesienią zmniejszą jeszcze bardziej w ciągu najbliższych trzech lat różnicę kosztów pracy między Detroit a zagranicznymi konkurentami. Kilka lat temu amerykańska nadpłata wynosiła ok. 1200 dolarów od auta, teraz 606, a do końca 2011 r. powinna zmaleć do 97 dolarów. Już niebawem praca ma stanowić nieco ponad 10 proc. całkowitego kosztu produkcji pojazdu wobec 15 – 18 proc. w 2000 r.
Utrzymuje się jednak nadal duża rozpiętość rentowności między firmami z USA i z Japonii. W 2007 r. Honda i Nissan zarobiły brutto po 1641 dolarów na aucie produkowanym w Ameryce Północnej, a Toyota 922 dol. Chrysler tracił po 412 USD, GM – 729, Ford zaś aż 1467 dolarów., bo Amerykanie płacą więcej na ochronę zdrowia i fundusze emerytalne, dają rabaty i organizują promocje, aby bronić udziałów w rynku.