Rolnicy wielokrotnie narzekali na to, że nie są udziałowcami firm przetwórczych. Minister rolnictwa chce im to teraz wynagrodzić. Mają się stać większościowym udziałowcem zbożowego potentata – wartej 150 mln zł firmy Elewarr. I to na zasadach, jakich nie stosowano dotychczas przy żadnej prywatyzacji.
Rolnicy mają dostać 60 proc. akcji Elewarru. Na początek zapłacą jedną czwartą sumy, jedna czwarta kwoty zostanie im umorzona, a pozostałą część udziałów będą mogli spłacić w ciągu dziesięciu lat. Nie musieliby zresztą wykładać gotówki, zamiast tego mogliby spłacać swoje udziały np. zbożem. – Jest to oferta tylko dla grup i producentów rolnych. Jeśli pracownicy będą chcieli, to mogą kupić akcje – zaznacza Andrzej Śmietanko, prezes Elewarru i polityk PSL. To on przygotował koncepcję prywatyzacji spółki. Wczoraj na spotkaniu z producentami zbóż ujawnił jej szczegóły.
Śmietanko dodaje, że pakiet udziałów rzędu 20 proc. zostanie zaoferowany przedsiębiorstwom spożywczym. Dostanie go to, które zaproponuje najlepszą cenę. Prezes Śmietanko uważa, że wprowadzenie do spółki takiego inwestora branżowego najlepiej będzie zrobić przez podniesienie kapitału Elewarru. W ten sposób pieniądze nie trafiłyby do Skarbu Państwa, tylko do firmy. – Firma potrzebuje pieniędzy na inwestycje – wyjaśnia w rozmowie z “Rz”.
Agencja Rynku Rolnego, do której Elewarr należy teraz w 100 proc., zachowałaby tylko 20 proc. udziałów w firmie. – Tylko taki niewielki udział państwa pozwoli nam skorzystać z funduszy unijnych – wyjaśnia Andrzej Śmietanko. Z jego słów wynika, że pracownicy spółki nie dostaną pakietu akcji prywatyzowanej firmy, tak jak to było w innych państwowych przedsiębiorstwach.
Strategię prywatyzacji Elewarru muszą zatwierdzić ministrowie skarbu i finansów. – Koncepcja prywatyzacji Elewarru od dwóch tygodni leży na biurku ministra skarbu. Czekamy na jego opinię – mówi “Rz” minister rolnictwa Marek Sawicki.