Decyzja negatywna jest już gotowa i znajduje się w porządku obrad Komisji Europejskiej na posiedzeniu w najbliższą środę, 16 lipca. Jeszcze w czwartek wieczorem do Brukseli dotarły kolejne informacje dotyczące restrukturyzacji stoczni Gdynia, Gdańsk i Szczecin. – Do poniedziałku ocenimy, czy zawierają jakiekolwiek nowe, konkretne elementy – powiedział Jonathan Todd, rzecznik Komisji Europejskiej.
Bruksela tak negatywnie ocenia dostarczane wcześniej przez Ministerstwo Skarbu plany restrukturyzacji trzech polskich zakładów, że tylko cud może powstrzymać ich upadłość. Polska chciałaby jeszcze trzech miesięcy na negocjacje z inwestorami.
– To nie ma sensu. W obecnych planach nie ma nic, co dawałoby jakąkolwiek nadzieję, że za trzy miesiące dostaniemy projekty zgodne z wymaganiami polityki konkurencji – mówi nieoficjalnie przedstawiciel Komisji Europejskiej. To efekt nonszalancji wszystkich poprzednich rządów, ale również gabinetu Donalda Tuska. Minister Aleksander Grad poważnie zainteresował się sprawą dopiero, gdy komisarz Neelie Kroes przygotowała już negatywną decyzję w sprawie stoczni.
– Dopiero po pierwszej wizycie w Brukseli miesiąc temu minister zaczął przygotowywać jakieś plany – mówi przedstawiciel KE. Są one bardzo dalekie od spełnienia trzech warunków stawianych przez Brukselę: zapewnienia długoterminowej rentowności stoczni, zmniejszenia ich mocy produkcyjnych i finansowania restrukturyzacji w znacznej części ze środków własnych przedsiębiorstwa.
W obliczu słabości specjalistów od zarządzania przedsiębiorstwami polski rząd chwyta się sposobów politycznych. Premier Donald Tusk zasygnalizował taką możliwość jeszcze w czwartek. – Jeśli będzie trzeba, nie wykluczam, że odwołam się do Rady (Unii) Europejskiej – stwierdził premier.