Reklama
Rozwiń
Reklama

Producenci aut domagają się pomocy

Spowolnienie gospodarcze odbije się na popycie na nowe auta. Ucierpią na tym też polskie fabryki samochodów, które muszą się liczyć ze spadkiem zamówień

Publikacja: 06.10.2008 05:09

Prezes Nissana Carlos Ghosn prezentował w Paryżu najnowsze dziecko koncernu - koncepcyjne auto ZE, k

Prezes Nissana Carlos Ghosn prezentował w Paryżu najnowsze dziecko koncernu - koncepcyjne auto ZE, które nie emituje spalin

Foto: AFP

Nastroje na rozpoczętym w ostatni weekend w Paryżu Międzynarodowym Salonie Samochodowym są fatalne. Producenci znacznie mniej się chwalą nowymi modelami niż oszczędnymi silnikami. Nic więc dziwnego, że nowych silników jest wystawionych znacznie więcej niż samych aut.

– Rynek zwariował. Nie wiadomo, jak długo potrwa kryzys, który zgotowali nam Amerykanie – te słowa jak mantrę powtarzają producenci. O cięciach kosztów mówią wszyscy: od Toyoty po Chryslera. Producenci oficjalnie już się domagają pomocy publicznej. Po tym, jak coraz bardziej się zmniejszająca Wielka Trójka z Detroit otrzymała od władz USA 25 mld dolarów wsparcia, Europejczycy chcą 40 miliardów. – A kto nam pomoże? – pytają przedstawiciele Mazdy, Nissana i Toyoty.

Producenci samochodów borykają się z jednej strony ze spadkiem popytu, bo ich potencjalnym klientom coraz rzadziej przychodzi do głowy myśl o kupieniu nowego auta, z drugiej z bardzo wysokimi cenami surowców – stali, aluminium, platyny i naturalnie ropy naftowej. Dlatego właśnie chcą być traktowani tak jak sektor bankowy.

– To nie my doprowadziliśmy do tego kryzysu, a cierpimy teraz najbardziej. Motoryzacja jest największym pracodawcą w Europie. Daje pracę nie tylko przy produkcji aut, ale i w innych branżach – mówił Sergio Marchionne, prezes Fiata. Jego zdaniem sprzedaż samochodów w Europie w przyszłym roku może spaść nawet o 5 proc.

Polskie fabryki także muszą się liczyć ze spadkiem zamówień i z towarzyszącymi im zwolnieniami. Liczbę pracowników w polskich fabrykach zmniejszyła już Toyota. Szefowie General Motors, jeszcze niedawno tak zadowoleni z rozpoczęcia produkcji w warszawskiej FSO, już nie mówią o ewentualnym zwrocie pomocy publicznej i zwiększeniu produkcji ponad uzgodnione z Komisją Europejską 150 tysięcy aut rocznie. – Na razie pozostawimy wszystko tak, jak zostało ustalone – powiedział „Rz” wiceprezes koncernu Fritz Henderson.

Reklama
Reklama

[wyimek]362 samochody z 25 krajów prezentowane są podczas salonu Mondial de Paris[/wyimek]

Toyota nie zamierza swoimi autami zapełniać fabrycznych placów i po prostu ograniczy produkcję – ujawnił prezes Toyota Motor Europe Tadashi Arashima. – Już zmniejszyliśmy produkcję silników w Polsce, cały czas będziemy dopasowywać jej wielkość do popytu na nowe auta. Arashima mówi, że bardzo liczy na to, iż spodoba się najnowsze auto Toyoty – avensis, do którego silniki także produkowane są w Polsce. Nie ukrywa również, że nowe modele aut, jakie wprowadza Toyota w przyszłym roku, będą już minimalnie droższe od ich poprzedników schodzących z rynku. – Tyle że skok technologiczny, jaki był potrzebny do ich produkcji, jest ogromny – tłumaczy. Toyota liczy, że tegoroczny zysk będzie miała o 30 proc. mniejszy niż rok temu. Tadashi Arashima przyznał również, że wydatki na te badania i rozwój, które nie rokują szybkich efektów, będą ograniczone.

Tańsza praca i niższe koszty produkcji w Chinach, Rosji, Indiach i Europie Środkowej przestały być już atrakcją. W Chinach też spada popyt, auta produkowane w Rosji sprzedawane są praktycznie wyłącznie na tym rynku, w Europie Środkowej koszty rosną, a prawdziwym szokiem było dla światowej motoryzacji zmuszenie Taty do zamknięcia jednej z indyjskich fabryk. – Stało się to dokładnie w dniu, w którym otwieraliśmy naszą fabrykę w indyjskiej Punie – mówi Nick Reilly, prezes GM na Azję i Pacyfik. – Nie byłem w stanie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi – dodał.

Na tym tle jak kuriozum słychać głos prezesa Mazda Motor Europe Jamesa Muira zadowolonego z wejścia na rynek polski i rosnącej sprzedaży tych produkowanych wyłącznie w Japonii aut. Mimo to nie ukrywa, że nie ma ambicji zostania największym graczem na naszym rynku.

Nastroje na rozpoczętym w ostatni weekend w Paryżu Międzynarodowym Salonie Samochodowym są fatalne. Producenci znacznie mniej się chwalą nowymi modelami niż oszczędnymi silnikami. Nic więc dziwnego, że nowych silników jest wystawionych znacznie więcej niż samych aut.

– Rynek zwariował. Nie wiadomo, jak długo potrwa kryzys, który zgotowali nam Amerykanie – te słowa jak mantrę powtarzają producenci. O cięciach kosztów mówią wszyscy: od Toyoty po Chryslera. Producenci oficjalnie już się domagają pomocy publicznej. Po tym, jak coraz bardziej się zmniejszająca Wielka Trójka z Detroit otrzymała od władz USA 25 mld dolarów wsparcia, Europejczycy chcą 40 miliardów. – A kto nam pomoże? – pytają przedstawiciele Mazdy, Nissana i Toyoty.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Biznes
Chińskie auta szturmują Polskę, mniej rosyjskiej ropy i tańszy prąd w Niemczech
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Biznes
Niemcy chcą embarga na stal z Rosji. To cios w koncerny oligarchów Kremla
Biznes
Awaria sieci Play. Klienci nie mogą wykonywać połączeń
Biznes
Koniec turystycznego biznesu z Rosją. Republiki bałtyckie zamykają granice
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Biznes
UE i Chiny łagodzą napięcia handlowe. Szczyt klimatyczny bez udziału USA?
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama