- To nie ma żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Tym bardziej, że jesteśmy gotowi wrócić do rozmów w sprawach gazu w dzień i w nocy - uzasadniał przebywający w Berlinie wiceszef Gazpromu Aleksander Miedwiediew.
Ukraiński Naftogaz wczoraj z samego rana alarmował o odcięciu rosyjskich dostaw do UE. - Ten krok jest nieadekwatny i niezrozumiały, także dla Brukseli - mówił szef spółki Ołeh Dubyna. Sytuację przedstawił w rozmowie telefonicznej komisarzowi Unii ds. energii Andrisemowi Piebalgsemowi.
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko zaapelował do Rosji o natychmiastowe wznowienie tranzytu surowca do europejskich odbiorców, a premier Julia Tymoszenko zapewniła szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso, że gaz bez zakłóceń popłynie do Europy przez terytorium Ukrainy pod warunkiem, że Rosja przywróci dostawy.
Ukraina zgodziła się, by tranzyt monitorowali europejscy obserwatorzy. Zdaniem niektórych ukraińskich ekspertów, decyzja Gazpromu o zakręceniu kurka dla Europy może świadczyć o poważnych problemach na wewnętrznym energetycznym rynku.
- Najwyraźniej koncern z jednej strony ma kłopoty z zaspokojeniem potrzeb wewnętrznych odbiorców, które znacznie wzrosły w okresie silnych mrozów, jak i realizacją zewnętrznych kontraktów na dostawy gazu - mówi "Rz" analityk Centrum NOMOS Mychajło Honczar.