Do Polski zamiast na złom

Kilkanaście tysięcy aut, które powinny stać na niemieckich szrotach, może jeździć po naszych drogach

Aktualizacja: 08.08.2009 13:56 Publikacja: 08.08.2009 07:03

Granica polsko-niemiecka w Zgorzelcu

Granica polsko-niemiecka w Zgorzelcu

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Nawet co dziesiąty z 500 tys. niemieckich samochodów złomowanych w pierwszym półroczu 2009 w ramach rządowego programu został nielegalnie wywieziony za granicę – twierdzi niemiecka policja. Najczęściej trafiały do Polski, Czech, Holandii, Rosji i krajów Afryki. Holendrzy zlokalizowali u siebie prawie 5 tys. takich aut.

– To niemożliwe – dziwią się w agencji BAFA w Berlinie, odpowiedzialnej za program wspierania zakupu nowych aut. Każdy właściciel, który odda na złom ponaddziesięcioletni samochód, może otrzymać 2,5 tys. euro na zakup nowego. Na dopłaty rząd przeznaczył 5 mld euro.

– Policja informowała nas o takich przypadkach, ale nie sądziliśmy, że skala tego procederu przybrała taki wymiar – usłyszeliśmy w BAFA. Niemieckie biuro kontroli eksportu przyznaje, że spotkało się z ok. 100 przypadkami próby wywiezienia aut z podrobionymi dokumentami.

– Na razie ostrożnie szacujemy, że około 50 tys. aut, które powinny być złomowane, wyjechało z kraju – powiedział „Rzeczpospolitej” Wilfried Albishausen, wiceprzewodniczący Związku Niemieckich Policjantów Kryminalnych (BDK).

Jak dużo z nich trafiło do Polski? – Na pewno spora część – uważa szef Instytutu Motoryzacyjnego Samar Wojciech Drzewiecki. – Jesteśmy największym rynkiem zbytu dla używanych samochodów z Niemiec. Więc tych ze złomowisk mogło wjechać do Polski nawet kilkanaście tysięcy – dodaje Drzewiecki.

W pierwszej połowie roku sprowadzono do Polski 314 tys. używanych aut. Od stycznia do czerwca prywatny import stopniowo rósł. Ponad 44 proc. tych aut miało więcej niż dziesięć lat.

Na nasz rynek mogły także trafić złomowane w Niemczech części. – Sprowadzenie ich nie wymaga zgłoszenia w urzędzie celnym – mówi rzecznik Służby Celnej Witold Lisicki.

– To wierzchołek góry lodowej – tłumaczy „Rz” Ronald Schultze z BDK. – Wiemy doskonale, że na terenie Niemiec są zaparkowane kontenery załadowane „złomowanymi” wrakami, gotowymi do wywiezienia za granicę. W piątek taki transport policja znalazła w Hamburgu – dodaje.

Jak przyznaje prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego Jakub Faryś, sygnały o napływie do Polski samochodowego złomu z Niemiec pojawiały się od dłuższego czasu. – Nie mogliśmy jednak nic zrobić. Nie znaliśmy skali zjawiska, nie było nawet potwierdzenia, że taki proceder faktycznie ma miejsce – mówi Faryś. PZPM spodziewa się, że Niemcy uszczelnią system. – Tych aut będzie wyjeżdżało ze złomowisk mniej, ale całkowicie nie uda się tego zahamować – twierdzi Faryś.

Kierowcy, którzy kupili takie auta, muszą się liczyć w Niemczech z poważnymi konsekwencjami. – Kiedy w czasie rutynowej kontroli, a takich będziemy teraz prowadzić więcej, okaże się, że numery silnika czy podwozia nie figurują w systemie rejestracyjnym, bo zostały wykreślone przy złomowaniu, kierujący pojazdem będzie traktowany jak przestępca – ostrzega Ronald Schultze.

Nawet co dziesiąty z 500 tys. niemieckich samochodów złomowanych w pierwszym półroczu 2009 w ramach rządowego programu został nielegalnie wywieziony za granicę – twierdzi niemiecka policja. Najczęściej trafiały do Polski, Czech, Holandii, Rosji i krajów Afryki. Holendrzy zlokalizowali u siebie prawie 5 tys. takich aut.

– To niemożliwe – dziwią się w agencji BAFA w Berlinie, odpowiedzialnej za program wspierania zakupu nowych aut. Każdy właściciel, który odda na złom ponaddziesięcioletni samochód, może otrzymać 2,5 tys. euro na zakup nowego. Na dopłaty rząd przeznaczył 5 mld euro.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Biznes
Gdzie wyrzucić woreczek po ryżu? Wiele osób popełnia ten sam błąd
Biznes
Trump pozbywa się papierowych słomek. To (częściowo) dobra decyzja, mówią ekolodzy
Biznes
TikTok powraca do sklepów z aplikacjami Apple i Google w USA
Biznes
Kto dostarczy okręty dla Polski, nowe cła USA i zmiany w programie mieszkaniowym
Biznes
Trzech faworytów w wyścigu o okręty podwodne dla Polski