Rzadko się zdarza, aby podczas dni prasowych wejście na stoisko producenta było ograniczone. Nawet poważnie wyglądający stateczni panowie z nobliwymi paniami u boku musieli czekać w kolejce do obejrzenia rapide. Auto kosztuje 150 tys. funtów (ok. miliona zł) i firma przyjęła już blisko 1000 zamówień, przy rocznej produkcji 2 tysięcy sztuk.
Kryzys? Dyrektor zarządzający Aston Martin Lagonda Ulrich Betz uważa, że rynek aut luksusowych będzie rósł, a razem z nim produkcja astona. – Nie boję się, że ekskluzywne marki staną się zbyt powszechne i utracą swoją aurę. Rocznie na całym świecie sprzedawanych jest ponad 50 mln samochodów, więc nasze kilka tysięcy nic nie znaczy i rozpływa się w tej masie. Nawet jeżeli nasza produkcja przekroczy 10 – 20 tys. sztuk, samochody aston martin nie stracą na unikalności. Porsche rocznie sprzedaje ok. 100 tys. aut i nie traci zainteresowania bogatych klientów. Jednak nie chciałbym, aby Aston był tak masowym producentem – zapewnia.
Nie należy jednak tych słów brać zbyt dosłownie. Klienci są mile widziani, nawet jeżeli kupują astona przez cztery godziny – tyle czasu pochłania wybór kolorów nadwozia, odcienia skórzanej tapicerki, ściegu, rodzaju drewna pokrywającego deskę rozdzielczą.
Steven Egan z działu sprzedaży przyznaje, że czasami dochodzi do kłótni rodzinnych. Zauważył prawidłowość, że najpopularniejszy jest kolor z astona występującego w najnowszym filmie o przygodach Bonda.
[srodtytul]Ferrari na polskie drogi[/srodtytul]