Na największym na świecie rynku, w USA sprzedaż była zła, co wywołało obawy, że ożywienie gospodarcze nie może nabrać rozpędu. Łączna sprzedaż lekkich pojazdów wzrosła o 14,4 proc. wobec kryzysowego poziomu z 2009 r., gdy sektor motoryzacji przeżywał bankructwa General Motors i Chryslera, a konsumenci ociągali się z kupnem i czekali na program dopłat za złomowanie starych aut. W porównaniu do maja, kiedy dopłaty jeszcze funkcjonowały, sprzedaż zmalała z kolei o 10,8 proc. do 983 738 sztuk. Daje to najniższą od lutego prognozę rocznego rynku zaledwie 11,08 mln pojazdów — twierdzi Autodata.
Po 6 miesiącach rynek w Stanach zwiększył się o 16,7 proc. do 4,8 mln sztuk.
GM obchodzący pierwszą rocznicę zakończenia sanacji, gdy zmniejszył o połowę liczbę swych marek, zanotował w czerwcu wzrost sprzedaży o 10,7 proc. do 195 380, bo mniej kupowali klienci flotowi, za to duże wzięcie miały nowe modele. Udział w rynku tego koncernu zmalał o 0,4 pkt do 19,8 proc. w czerwcu i do 19,2 w I półroczu. Ford poprawił sprzedaż w miesiącu o 13,3 proc. do 170 tys., a po pół roku o 28 proc. do 954 755 i udział rynkowy do 17,4 i 17 proc. Chrysler przebił rywali wzrostem o 35 proc. do 92 482 w czerwcu, co dało mu 9,4 proc. rynku i o 12 proc. do 527 219 w I półroczu z tym samym udziałem rynkowym.
Wiceprezes Toyoty USA Bob Carter stwierdził, że na półmetku widać, iż rynek jest nadal trudny, a ożywienie bardzo stopniowe i powolne. Ma nadzieję, że druga połowa roku będzie lepsza i łączna sprzedaż wszystkich marek wyniesie 11,5 mln sztuk.
Ogólnie, firmy samochodowe z Azji osiągnęły w USA wzrost sprzedaży miesięcznej i półrocznej, najwięcej zyskał Hyundai (35 i 25 proc.), ale nadal jest daleko za resztą.