Najgorzej w ciągu pierwszych sześciu miesięcy sytuacja wyglądała w Gdańsku i w Łodzi. – Od stycznia do czerwca przeładunki spadły o 1 proc. w porównaniu z pierwszą połową 2009 r. – mówi Tomasz Kloskowski, prezes gdańskiego lotniska. Jednak już po lipcu masa towarów na lotnisku w porównaniu z analogicznym okresem 2009 r. wzrosła o 1,3 proc. – W tym samym czasie firmy kurierskie operujące u nas zanotowały 14-proc. wzrost. One jako pierwsze odczuły spadki podczas kryzysu, który wydaje się dobiegać końca – wskazuje Sławomir Kurowski, kierownik Cargo w gdańskim porcie.

Tego samego nie mogą powiedzieć władze łódzkiego portu lotniczego. – W pierwszej połowie zeszłego roku przeładowaliśmy 3,5 t ładunków, w tym roku ani jednej tony – mówi Katarzyna Dobrowolska, rzecznik łódzkiego portu lotniczego.

Sytuacja w segmencie przewozów towarów na pozostałych polskich lotniskach wyglądała w pierwszej połowie tego roku znacznie lepiej. Wzrost przeładunków wynosił od ok. 5 do nawet ok. 60 proc. Rekordzistą jest rzeszowski port. – W przyszłym roku planujemy zacząć budowę nowego terminala cargo, prowadzimy rozmowy z kolejnymi przewoźnikami – mówi Łukasz Sikora, rzecznik rzeszowskiego lotniska. Jak dodaje, szansą rozwoju tej gałęzi działalności jest położenie portu w Dolinie Lotniczej, gdzie działa ok. 70 firm. – Sygnalizują nam spore potrzeby eksportowe – dodaje.

Niewykluczone też, że stary terminal dla tanich przewoźników na warszawskim lotnisku zostanie przerobiony na terminal cargo. W pierwszym półroczu liczba przesyłek obsłużonych przez ten port wzrosła w porównaniu z analogicznym okresem 2009 roku o 22 proc. – Chcemy rozwijać tę działalność. Trwają rozmowy z jedną z dużych światowych firm na temat wykorzystania do tego celu terminalu Etiuda – mówi Radosław Żuk, dyrektor biura public relations warszawskiego portu. Do walki o rynek towarowych przewozów lotniczych chce się przyłączyć port lotniczy w Bydgoszczy. – Być może już pod koniec tego roku zaczniemy obsługiwać pierwsze loty cargo – mówi Tomasz Moraczewski, prezes lotniska.

W rozwój cargo nie zamierzają na razie inwestować m.in. porty w Krakowie i w Gdańsku. Natomiast lotnisko w Szczecinie znalazło swoja niszę – obsługuje cargo nietypowe. – To towary ważące 20 – 40 ton – mówi Krzysztof Domagalski, rzecznik szczecińskiego lotniska. – Od nas wylatywały m.in. części do rafinerii w Kuwejcie, każda ważąca po 17 ton, czy pompy do pogłębiania rzeki w Indiach ważące po 36 ton.