W krajach Afryki wschodniej i południowej uprawa tytoniu, a w szczególności jego odmiany burley, stanowi ważną gałąź gospodarki. Dla przykładu w niewielkim Malawi plantacje używki generują jedną trzecią produktu krajowego brutto i stanowią 70 proc. eksportu. Ostatnio jednak na lukratywny przemysł padł blady strach.
Chodzi o przygotowywaną, zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), nowelizację unijnej dyrektywy dotyczącej wyrobów tytoniowych. Ma ona zakazać stosowania wielu dodatków do ich produkcji. Jeszcze w tym miesiącu na specjalnym zjeździe w Urugwaju będą się toczyły rozmowy nad ostatecznym kształtem nowelizacji. Najbardziej kontrowersyjną zmianą ma być zakaz stosowania tytoniu odmiany burley, na której bazuje najpopularniejsza na zachodzie mieszanka tytoniowa American Blend. Mieszanka ta jest kluczowym składnikiem między innymi papierosów Marlboro i Lucky Strike.
- Dla południowo-wschodniej Afryki byłaby to katastrofa. Zdecydowana większość światowej produkcji tytoniu burley pochodzi właśnie stamtąd, a zwłaszcza z Malawi - powiedział Antonio Abrunhosa, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Plantatorów Tytoniu.
We wrześniu w Suazi na szczycie 19 afrykańskich krajów zrzeszonych we Wspólnym Rynku Afryki Wschodniej i Południowej (COMESA) wyraziło swój sprzeciw wobec zakazu stosowania tytoniu burley, oświadczając, że działania WHO opierają się na „błędnych założeniach”.
Największymi zwolennikami wprowadzenia zmian w mieszankach papierosów są Kanada i Norwegia. Wykluczenie tytoniu burley wiąże z planem obniżenia atrakcyjności smakowej papierosów, którą ta odmiana znacznie podnosi. Celem jest zniechęcenie palaczy do korzystania z zabójczej używki. Ma to pomóc w obniżeniu olbrzymich kosztów jakie ponosi w związku z paleniem papierosów służba zdrowia.