Zarządowi Renaulta wydawało się, że z firmy ukradzione zostały szczegóły dotyczące produkcji auta z napędem elektrycznym Fluance ZE. Wówczas podejrzewano o wyniesienie sekretów firmy trzech pracowników, którym Chińczycy mieli za nie zapłacić przelewami na kont bankowe w Szwajcarii i Liechtensteinie. Sugerowano nawet, że numery kont zostały zidentyfikowane. Pracownicy z dnia na dzień zostali zdymisjonowani i stracili prawo wejścia. Natychmiast jednak swoje zwolnienie zaskarżyli w sądzie. Z kolei Chińczycy odpowiedzieli na rzucone pomówienia protestacyjną notą dyplomatyczną.
Teraz okazuje się, że i jedni i drudzy mieli rację. Kont nie znaleziono, tak samo, jak i dowodów na chiński nielegalny popyt na technologie Renaulta/Nissana.
Prawnicy firmy jednak twierdzą, że Renault jest „ofiarą" i dochodzenie toczy się nadal. Prowadzący sprawę z ramienia Renaulta mecenas Jean Reinhardt przyznał we czwartek wieczorem, że rzeczywiście po blisko dwumiesięcznym śledztwie nie znaleziono żadnych dowodów mogących udowodnić tezę o szpiegostwie, ale nie wiadomo również, czy firma nie została zmanipulowana. — Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy ostatecznie mieliśmy przypadek szpiegostwa przemysłowego, czy też nie — mówił Reinhart w jednej z francuskich stacji telewizyjnych. Nie ukrywał, że nawet jeśli nie istniały żadne tajne konta bankowe, to Renault i tak bardzo chciałby wyjaśnić co tak naprawdę się stało.
Takiego wyjaśnienia domaga się także rząd francuski, ponieważ państwo ma w Renaulcie 15 proc. udziałów i jest wyraźnie zniecierpliwiony całą sprawą która niekorzystnie odbiła się na stosunkach francusko-chińskich. Minister finansów, Christine Lagarde nie ma wątpliwości, że Renault musi liczyć się z konsekwencjami całej afery. — Dzisiaj trzeba wziąć się za jak najszybsze dojście do prawdy- mówiła pani Lagarde w wywiadzie dla stacji radiowej RMC. — Jednak jeśli wszystkie podejrzenia nie miały żadnych podstaw, sprawiedliwości musi się stać zadość, zaufanie musi zostać przywrócone,zaś osoby, które ucierpiały muszą otrzymać odszkodowanie — dodała. Nie ukrywała również, że ma żal do szefów Renaulta za to, że nie informował rządu o swoich podejrzeniach i przez jakiś czas postanowił prowadzić dochodzenie na własną rękę. Dla Francuzów bardzo niewygodne było także napięcie w stosunkach z Chińczykami, tym bardziej że oskarżenia padły zanim jeszcze ruszyło oficjalne śledztwo. — Nie powinno się strzelać oskarżeniami nie mając do tego żadnych podstaw — mówiła minister.
Z kolei dyrektor generalny Renaulta, Patrick Pelata powiedział w rozmowie z „Le Figaro": — Pojawiły się wątpliwości po tym, jak ujawnione zostały dwie wykluczające się teorie . Ostatecznie postawiliśmy dwie hipotezy: albo doszło do szpiegostwa i Renault stał się ofiarą manipulacji, o której naturze nie mieliśmy pojęcia, bądź też doszło do najzwyczajniejszego oszustwa. Pelata przyznał jednocześnie, że zaproponuje powrót do pracy usuniętym z firmy pracownikom w tym Michelowi Balthazarowi wiceprezesowi odpowiedzialnemu za rozwój technologiczny firmy. Wszyscy trzej zapewniali od początku, że są niewinni, zaskarżyli swoje zwolnienia w sądzie i nie ukrywali nadziei, że cała sprawa się szybko wyjaśni. — Kiedy już dochodzenie się zakończy, weźmiemy na siebie wszystkie konsekwencje, to znaczy ja wezmę je na siebie — mówił Pelata. — Ale to firma stała się ofiarą i ucierpiała najbardziej. Inna sprawa, że 8 stycznia sam prezes Renaulta i Nissana, Carlos Ghosn zapewniał, że przeciwko zwolnionym pracownikom są „twarde" dowody ich winy.