W ostatniej dekadzie auta realnie potaniały o kilkanaście procent, chociaż nominalnie wzrosły o kilkanaście procent. Samar podaje, że średnia cena ważona Forda Focusa w 2001 roku wynosiła 53 780 zł, zaś w 2010 roku klienci kupowali Focusy kosztujące przeciętnie 63 888 zł. Wzrost ceny wynosił 18,8 procent. Inny popularny w Polsce samochód, Skoda Octavia, podrożał o 12,9 procent, do 70 035 zł (porównując średnie ceny ważone).

Robert Skup z warszawskiego salonu Opla Auto-Praga twierdzi, że nominalne ceny modeli kompaktowych są stałe. - Za 45 tys. zł można było kupić Opla Astrę II, a teraz Astrę III, która jest lepiej wyposażona, np. w standardzie ma ESP, które do niedawna dodatkowo kosztowało 2 tys. zł - porównuje.

Jerzy Prządka z Citroena podkreśla, że w tym czasie diametralnie zmieniło się wyposażenia samochodów. - Dziesięć lat temu klienci dopłacali za wspomaganie kierownicy, ABS i drugą poduszkę. Najpopularniejsze były małe silniki o pojemności 1,1 oraz 1,4 litra, a 70-konny diesel był marzeniem przedsiębiorcy - wspomina. Współczesne samochody w standardzie mają nie tylko wspomaganie kierownicy, ale i ABS, ESP oraz 6 poduszek. - Klienci uznają wyposażenie podnoszące bezpieczeństwo za oczywiste. Pytają o komfort: mocniejsze silniki, sprzęt audio, skórzane koło kierownicy lub elegancką dekorację wnętrza - opisuje Prządka.

Według danych GUS w ostatniej dekadzie inflacja przekroczyła 34 procent, a więc była dwa razy większa od nominalnego wzrostu cen aut, czyli ceny realnie spadły o kilkanaście procent. Natomiast miesięczne wynagrodzenie Polaków wzrosło nominalnie o 63,9 procent, a realnie o 29,8 procent, do 3 103 zł, czyli podobnie jak inflacja rosło szybciej od cen aut. W 2001 roku na nowego Forda Focusa przeciętny obywatel musiał pracować 28,4 miesiąca, zaś w ub.r. 8 miesięcy krócej. Mimo wzrostu zarobków, dla większości Polaków nowe samochody są nadal poza zasięgiem, o czym świadczy stabilna roczna sprzedaż przekraczająca 300 tys. nowych aut, gdy tej wielkości kraj powinien wchłaniać milion nowych samochodów. Olaf Krynicki z Toyota Bank uważa, że w przypadku zakupu auta na kredyt, na spłatę rat nie powinno się wydawać więcej niż pół miesięcznej pensji. Dobrą regułą jest kupno auta, którego cena nie przekracza rocznych zarobków. Oznacza to, że przeciętnego Polaka stać na samochód kosztujący do 37 tys. zł, o 63,9 procent droższy niż w 2001 roku. W tej cenie dealerzy oferują przede wszystkim auta segmentu mini i małego. Wybierając nowy samochód, nabywcy wybierają większe modele i chętnie sięgają po coraz droższe samochody.

Według danych Samaru, dla całego rynku średnia cena kupionego w Polsce samochodu wzrosła w ostatniej dekadzie o 69 procent do blisko 78,5 tys. zł. Przyrost był szybszy niż wynagrodzenie. W rezultacie na zakup samochodu w 2010 roku przeciętny Polak pracował 1 miesiąc dłużej (25,3 miesiąca) niż 10 lat wcześniej. Ci, których nie stać na tak wielki wydatek decydują się na samochód używany, których urzędy w 2010 roku zarejestrowały po raz pierwszy dwa razy więcej niż nowych aut.