Komisja Europejska uznała, że zakaz rejestrowania samochodów przystosowanych do ruchu lewostronnego stanowi nieproporcjonalną barierę dla importu takich pojazdów, np. przez Polaków wracających z pracy w Wielkiej Brytanii. Według Brukseli, jeśli auto spełnia kryteria homologacji na terenie UE, to nie można zakazać jego rejestracji. Wcześniej przez miesiące Komisja Europejska prowadziła z polskim rządem wymianę korespondencji na ten temat.
Nie przekonał jej argument, że zakaz jest podyktowany względami bezpieczeństwa. Nakazała zmianę przepisów, a wobec braku reakcji, wczoraj skierowała sprawę do sądu. Jeśli Trybunał Sprawiedliwości przychyli się do stanowiska KE, to Polska będzie musiała zmienić sporny przepis. Jeśli tego nie zrobi, zapłaci karę sięgającą wielu milionów euro. Polska jest jednym z26 państw UE, gdzie obowiązuje ruch prawostronny, ale jedynym, który zabrania rejestracji pojazdów przystosowanych do ruchu lewostronnego.
Co ze stadionem
W ogłoszonym wczoraj comiesięcznym pakiecie nowych postępowań o naruszenie prawa Polska wymieniona została jeszcze w dwóch przypadkach. Pierwszy to drugi etap, czyli ponaglenie dotyczące dyrektywy o wydalaniu nielegalnych imigrantów z poszanowaniem praw człowieka (jesteśmy jednym z ośmiu państw, które tego nie zrobiły).
Drugi przypadek to znajdujący się na wstępnym etapie wniosek o sprawdzenie zasad wyboru wykonawcy wrocławskiego stadionu na Euro 2012. KE dostała skargę od jednego z chętnych wykonawców i musiała zareagować. Na razie wysłała tylko list z prośbą o wyjaśnienia, bez orzekania, czy Polska złamała prawo o zamówieniach publicznych. O sprawie jako pierwsza pisała "Rz" w marcu. Miasto zerwało umowę z Mostostalem Warszawa i nowego wykonawcę wybrało z wolnej ręki. Obawiało się, że zachowanie pełnej procedury konkurencyjnej nie pozwoli na ukończenie inwestycji w terminie. Teraz Polska ma dwa miesiące, aby przesłać do Brukseli odpowiedź z wyjaśnieniami. Na tej podstawie KE uzna, czy umowa jest nieważna.
Co, jeśli oceni ją negatywnie? –Oczywiście nie nakażemy zburzenia. To byłoby szalone –mówi "Rz" Chantal Hughes, rzeczniczka KE. W przypadku naruszenia unijnego prawa o zamówieniach publicznych, gdy inwestycja jest już wykonana lub zaawansowana, możliwa jest np. zmiana tej części kontraktu, który dotyczy późniejszego utrzymania i konserwacji obiektu. Albo zadośćuczynienie poszkodowanym konkurentom.