Zakupy, zwłaszcza podstawowych, kupowanych regularnie produktów, to jeden z głównych czynników mierzących poziom zamożności. W ostatnich miesiącach na rynku handlowym widać ewidentne oznaki spowolnienia. Jak pisaliśmy już w „Rz", w tym roku wartość zakupów w tzw. sklepach ogólnospożywczych ma wzrosnąć jedynie o 0,9 proc., do 161,9 mld zł.
Musi być tanio
– Widać zmiany zwyczajów zakupowych, Polacy coraz chętniej kupują choćby produkty pod markami własnymi. W tego typu ofertę inwestują dzisiaj w zasadzie wszystkie segmenty rynku, od dyskontów po supermarkety czy delikatesy – mówił Bartosz Węgrowski, ekspert KPMG.
Faktycznie, konsumenci do marek własnych nie mogli się przekonać przez wiele lat, jednak w ostatnim czasie widać błyskawiczny wzrost sprzedaży tego typu produktów. Trudno się temu dziwić, skoro są z reguły o 20–30 proc. tańsze od markowych odpowiedników. Z danych firmy PMR wynika, że w 2011 r. ich sprzedaż wzrosła o 21 proc., do 29,9 mld zł, w tym roku zaś mają zyskać aż 23 proc., a Polacy mają wydać na tego typu produkty niemal 37 mld zł. Z badań TNS OBOP na zlecenie sieci Lidl z 2011 r. wynika, że dla 70 proc. Polaków to cena jest głównym kryterium wyboru.
Zyskują na tym głównie sklepy dyskontowe, w których według badania firmy MarketSide przynajmniej raz w miesiącu kupuje 72 proc. Dyskonty odbierają klientów zarówno hipermarketom, jak i małym sklepom, które nie są w stanie zaoferować tak niskich cen. Dlatego ich liczba szybko spada, o co najmniej 4–6 tys. rocznie.
– Popularność dyskontów jest najsilniejsza wśród ludzi młodych i kobiet. Te dwie grupy klientów prawdopodobnie najbardziej szukają oszczędności – mówi Maciej Bartmiński, prezes MarketSide. – Osoby z wyższym wykształceniem chętniej robią zakupy w hipermarketach niż w dyskontach. Jednak w dużym stopniu wynika to z mniejszej obecności dyskontów w dużych miastach, w których jest wysoki odsetek osób najlepiej wykształconych – dodaje.