Niezależnie od wyniku toczącej się w Waszyngtonie debaty na temat długu publicznego ograniczenie budżetu Pentagonu jest nieuniknione.
Sygnałem ostrzegawczym mogącym świadczyć o konsekwencjach ograniczania wydatków na obronność były ostatnie dane dotyczące wzrostu amerykańskiego PKB w ostatnim kwartale ubiegłego roku, który okazał się ujemny mimo dobrych danych świadczących o wzroście wewnętrznego popytu. Przyczynił się do tego spadek wydatków rządowych o 6.6 proc., a w tym na obronność o 22,2 proc. Była to największa kwartalna obniżka wydatków zbrojeniowych od 1972 roku, gdy Stany Zjednoczone wycofywały się z wojny w Wietnamie.
Same dane makroekonomiczne nie wzbudziły większego niepokoju i większość ekspertów uważa, że Stanom Zjednoczonym nie grozi powtórka z recesji. Jednak konsekwencje spadku nakładów na obronność mogą okazać się poważne.
Bomba zegarowa
Już za kilka miesięcy może dojść do automatycznych cięć budżetu Pentagonu, jeśli Kongres nie dogada się z Białym Domem w sprawie ograniczenia długu publicznego. Taką legislacyjną „bombę zegarową" przegłosowano bowiem w 2011 roku, aby zmobilizować wszystkich do ograniczenia wydatków federalnych. Budżet Departamentu Obrony musiałby zostać wówczas ograniczony o 600 miliardów dolarów w ciągu kolejnej dekady.
Nawet jeśli dojdzie do porozumienia między Białym Domem a Kapitolem, Departament Obrony będzie dysponował coraz mniejszymi pieniędzmi. W 2011 r. Kongres obciął wydatki na obronność o 487 miliardów dolarów w ciągu kolejnej dekady.