Reklama

Nowa broń podwodna dla marynarki

Premier potwierdził plan uzbrojenia floty wojennej w okręty podwodne za 7,5 mld zł. Mimo zamieszania w MON i kontrwywiadzie, przygotowania trwają.

Aktualizacja: 27.09.2013 21:57 Publikacja: 27.09.2013 08:38

Scorpene francuskiej korporacji DCNS można uzbroić w dalekosięż- ne pociski

Scorpene francuskiej korporacji DCNS można uzbroić w dalekosięż- ne pociski

Foto: Wikipedia

Przy zakupach strategicznej broni uderzeniowej – a taką są okręty podwodne – nie da się pominąć decyzji i kontekstów politycznych. O polskie zamówienia na trzy okręty (program Orkan) bój stoczą francuscy i niemieccy producenci. Przygotowania do starcia widać od dawna. Już rok temu podczas wizyty prezydenta Francji Francoisa Hollande'a w Warszawie swoją ofertą współpracy przemysłowej kusił polskich admirałów stoczniowy koncern Direction des Constructions Navales Services (DCNS) z Cherbourga, producent okrętów scorpene.

Ale według informacji „Rz" intensywne kontakty ekspertów Marynarki Wojennej trwają ze stoczniami ThyssenKrupp Marine Systems naszego zachodniego sąsiada, który oferuje okręty U212A (taka jednostka gościła w tych dniach w Gdyni) i U214A. Kilońska dywizja TKMS z powodzeniem sprzedaje swoją broń na świecie, m.in. w Izraelu, Turcji, Grecji czy Korei Południowej.

Eksperci podkreślają, że podczas spotkania z marynarzami w gdyńskiej bazie morskiej na Oksywiu na początku tego tygodnia, przedstawiciele rządu nie akcentowali tym razem, iż okręty mają być istotnym elementem systemu odstraszania, czyli przenosić w swoich arsenałach dalekosiężne pociski manewrujące, zdolne niszczyć strategiczne cele na lądzie.

– W naszych warunkach tylko taki oręż rakietowy uzasadniałby sens wielomiliardowych wydatków na broń podwodną – twierdzi Maksymilian Dura, b. oficer marynarki, ekspert militarny „Nowej Techniki Wojskowej". – Niemieckie okręty serii 212, które znalazły się na celowniku Marynarki, mają zasadniczy mankament – nie są przystosowane do przenoszenia pocisków manewrujących – mówi kmdr Dura.

Polska się zbroi. Czas na okręty podwodne

Reklama
Reklama

Jak jednak ostatnio ujawnił fachowy miesięcznik Raport WTO, konstruktorzy i stocznie TKMS pracują nad okrętem dłuższym od jednostki typu 212, dostosowanym do odpalania rakiet. Nowa konstrukcja ma być gotowa w ciągu najbliższych kilku lat. Czy to U212 II będzie celem negocjatorów naszej Marynarki Wojennej? Oficjalnie MON nie udziela żadnych informacji.

Program Orka zakłada zamówienie trzech jednostek wartych ok. 7,5 mld zł. Chodzi o nowe okręty o wyporności ok. 2 tys. ton , czyli średnie, z klasycznym napędem, torpedami i pociskami przeciw- okrętowymi w arsenale. Marynarka chce, aby napęd nowych jednostek był niezależny od powietrza, co wydłużyłoby okres trwania podwodnych misji do trzech tygodni. Pierwszy z okrętów powinien dołączyć do floty już w 2018 roku.

To co prawda niezbyt realistyczne założenie, jak na skalę przedsięwzięcia, ale czas nagli. Po 2020 roku flota planowała wycofać z linii ostatni z pięciu eksploatowanych obecnie okrętów – ORP „Orzeł" rosyjskiej produkcji. Wcześniej na złom pójdą ponadczterdziestoletnie norweskie kobbeny, które już używane przejęliśmy od sojuszników.

To dlatego przedmiotem toczących się technicznych rozmów od początku jest m.in. otworzenie jak najprędzej możliwości wcześniejszego szkolenia przyszłych załóg na nowoczesnych jednostkach. Kluczową kwestią pozostaje maksymalne – jak deklaruje Ministerstwo Obrony Narodowej – włączenie polskich firm w proces produkcji okrętów.

Patrick Boissier, prezes DCNS, już w zeszłym roku zapowiadał, że koncern z Cherbourga w zamian za okrętowe kontrakty gotów jest zainwestować w gdyńską, upadającą i zarządzaną obecnie przez syndyka, Stocznię Marynarki Wojennej i rozwijać potem wieloletnią współpracę przemysłową, tak jak to robi francuski koncern w Brazylii, Malezji i Chile.

– Z naszych dotychczasowych doświadczeń wynika, że taki kontrakt zapewni w kraju ok. tysiąca miejsc pracy w branży stoczniowej i spółkach kooperujących przez co najmniej 8–9 lat – przekonywał prezes Boissier. Jego zdaniem samo przeniesienie do Polski produkcji ważnych struktur, m.in. scalania okrętu z modułów i całości prac wyposażeniowych, gwarantuje też naturalne przekazanie lokalnym firmom umiejętności obsługi okrętów w kolejnych dekadach ich eksploatacji. – Oczywiście DCNS zapewni polskim partnerom niezbędne informatyczne narzędzia – dostęp do fabrycznych baz danych i systemy monitorowania eksploatacji krytycznych układów na okrętach – kusił szef francuskiego giganta.

Reklama
Reklama

Szczegóły przemysłowej oferty ThyssenKrupp Marine Systems nie są na razie szerzej znane. Uczestnicy technicznych rozmów zasłaniają się tajemnicą biznesową w tak wczesnej fazie negocjacji.

Podyskutuj z nami na Facebooku

www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia

Czy polski rząd powinien wydawać miliardy złotych na zakup okrętów podwodnych?

Armia zbroi się na lądzie i morzu

Do 2022 roku wszystkie wydatki wzmacniające wojsko i potencjał obronny Rzeczypospolitej mają kosztować podatników prawie 139 mld złotych.

Najważniejsze inwestycje ujęte zostały w 14 operacyjnych programów unowocześniania sił zbrojnych. Na czele priorytetowych zakupów są zamówienia na systemy broni przeciwlotniczej (w tym antyrakietowej), nowe śmigłowce, broń pancerną, okręty dla Marynarki Wojennej, uzbrojenie i wyposażenie indywidualne żołnierzy. Ważne będzie też wyposażanie sił zbrojnych w elektroniczne systemy wspierające dowodzenie, informatyzację i rozpoznanie. Mimo ograniczeń w stosunku do pierwotnych planów inwestycyjnych (jeszcze w tym roku cięcia budżetu MON mają przekroczyć 3,1 mld zł), armia nie rezygnuje z przygotowania w kolejnych latach przetargów na samoloty szkoleniowe, dodatkowe okręty wsparcia, rozpoznania i ratownicze czy informatyczne urządzenia do przeciwdziałania i zwalczania zagrożeń w cyberprzestrzeni.

Rząd potwierdził, że modernizacja techniczna ma się odbywać z maksymalnie dużym udziałem krajowego przemysłu obronnego, a pozyskiwaniu uzbrojenia i wyposażenia z importu ma towarzyszyć optymalna polonizacja produkcji, sprowadzanie do krajowych firm nowoczesnych technologii. Rada Ministrów ocenia, że znaczna część środków inwestowanych w unowocześnianie wojska trafi do polskiego przemysłu, co powinno wzmacniać gospodarkę i sprzyjać rozwojowi potencjału obronnego kraju. Dlatego Marynarka Wojenna zamawia pierwsze nowe okręty w polskich stoczniach. W tym tygodniu w Gdyni podpisano umowy na budowę niszczycieli min i dokończenie patrolowca ORP Ślązak. Inwestycje we flotę wojenną warte 900 mln zł rocznie mają powstrzymać degradację techniczną sił morskich RP, a także zapewnić pracę 2,5 tys. stoczniowców.

Reklama
Reklama

Opinia:

Dominik Kimla, analityk ds. militarnych firmy doradczej Frost & Sullivan

W najbliższej dekadzie konwencjonalne okręty podwodne będą odgrywać kluczową rolę w planach podnoszenia bezpieczeństwa morskich krajów. Przewagę nad okrętami o napędzie atomowym dają im przede wszystkim  wielokrotnie niższe koszty zakupu i utrzymania. Ich wartość bojową podnosi obecnie innowacyjny Air Independent Propulsion System (AIP), czyli system umożliwiający ładowanie baterii bez konieczności wynurzania, nawet przez kilka tygodni. Wzrost popytu na klasyczną broń podwodną spowoduje, że tylko w latach 2013–2022 przychody wyspecjalizowanej, stoczniowej gałęzi przemysłu obronnego mogą wynieść 35,22 miliarda dolarów. Największe zamówienia na okręty podwodne szykują się w krajach Azji, Dalekiego Wschodu oraz w Europie.

Przy zakupach strategicznej broni uderzeniowej – a taką są okręty podwodne – nie da się pominąć decyzji i kontekstów politycznych. O polskie zamówienia na trzy okręty (program Orkan) bój stoczą francuscy i niemieccy producenci. Przygotowania do starcia widać od dawna. Już rok temu podczas wizyty prezydenta Francji Francoisa Hollande'a w Warszawie swoją ofertą współpracy przemysłowej kusił polskich admirałów stoczniowy koncern Direction des Constructions Navales Services (DCNS) z Cherbourga, producent okrętów scorpene.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Reklama
Biznes
Prezydent Karol Nawrocki zawetował dwie kolejne ustawy
Biznes
Kamera rozpozna narodowość i rasę. Totalna inwigilacja w Rosji
Biznes
Kreml zagrabia kolejne firmy. Teraz kraby i przekąski będą zarabiać na wojnę
Biznes
Kogo boi się Roman Abramowicz? Jego superjachty dostały systemy obrony rakietowej
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Biznes
Bartłomiej Babuśka został nowym prezesem ARP. Zastapił Wojciecha Balczuna
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama