Protest pilotów Germanwings, którzy zastrajkowali w ostatni piątek, to początek lotniczych akcji protestacyjnych. Strajk pilotów kosztował właściciela – Lufthansę 3 mln euro. Odwołanych zostało 116 lotów, głównie wewnątrz Niemiec, ale opóźnienia w rozkładzie trwały przez cały dzień.
To nie koniec zakłóceń w europejskim transporcie lotniczym. Strajk zapowiadają także piloci samej Lufthansy, którzy już przerywali pracę w kwietniu (koszt dla linii 60 mln euro), oraz Air France. Strajki groziły nawet w miniony weekend, ale zarząd i związek zawodowy pilotów Lufthansy Vereinigung Cockpit postanowiły podjąć negocjacje.
Protestujący nie ukrywają swoich oczekiwań dotyczących znaczącej poprawy oferty pracodawcy, w przeciwnym razie zapowiadają kolejne strajki. Piloci chcą obniżenia wieku emerytalnego do 55 lat z obecnych 65, z tym, że przez ostatnich 10 lat mieliby pobierać normalne wynagrodzenia. Zarząd mówi, że jest to niewykonalne. Dodatkowo chcą zablokować przenoszenie krótszych połączeń, poza centrami przesiadkowymi do niskokosztowego Germanwings.
– Opcja strajku jest cały czas otwarta, a o proteście poinformujemy na dzień wcześniej – mówił Markus Wahl, rzecznik Cockpitu. Z kolei zarząd uprzedza, że kompromis może zostać wypracowany jedynie przez negocjacje, nigdy pod naciskiem strajków.
Do uziemienia samolotów szykują się również piloci Air France. Ich związek zawodowy SNPL zapowiedział przerwy w pracy od 15 do 22 września, z możliwością przedłużenia do końca miesiąca. SNPL domaga się jednolitych kontraktów dla wszystkich pilotów zatrudnionych w grupie, nie tylko w samym Air France, ale również w niskokosztowych Transavii i Hop! Teraz piloci Air France twierdzą, że są zmuszeni do konkurowania z kolegami z low costów, co jest niedopuszczalne. Zarząd Air France przedstawi 11 września swoją strategię. Ma być tam informacja o wstrzymaniu transferów ludzi i maszyn między liniami grupy i wycofanie się z ujednolicenia kontraktów.