Armia ominie ważną zasadę unijną pełnej konkurencyjności, powołując się na ważny interes bezpieczeństwa państwa.
– To formuła dopuszczona przepisami Wspólnoty, wymagająca jednak dobrego uzasadnienia. Skorzystamy z tej możliwości, aby otworzyć drogę do stawiania zagranicznym producentom warunku polonizacji oferowanych technologii – twierdzi Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej ds. modernizacji sił zbrojnych.
Choć największe transakcje zbrojeniowe nie będą mieć charakteru otwartego, przewidywanego ustawą o zamówieniach publicznych, to MON ma zadbać, by negocjatorzy zachowali dbałość o konkurencję. Zdaniem wiceministra Mroczka tak będzie np. w przypadku wyboru helikopterów wielozadaniowych (za 70 maszyn i system technicznego wsparcia trzeba będzie zapłacić ok. 8 mld zł). Warunki umowy i cenę wojsko będzie negocjować z trzema globalnymi producentami helikopterów: amerykańskim Sikorsky Aircraft, włosko-brytyjską AgustaWestland i zachodnioeuropejskim koncernem Airbus Helicopters.
Do największej transakcji związanej z rakietową tarczą przeciwlotniczą Wisła (wartość wieloletniego programu przekracza 16 mld zł) MON już wskazało dwóch graczy i zbrojeniowych potentatów: amerykański Raytheon i zachodnioeuropejskie konsorcjum Eurosam, czyli Europejski Dom Rakietowy MBDA i Thales.
Podobnie ma być w przypadku zamówień na drony (kontrakt za ok. 3 mld zł) i okręty podwodne (w I etapie wydamy 7,5 mld zł ) – twierdzi MON.