Według najnowszych danych Departamentu Transportu tylko w trzecim kwartale br. 27 największych amerykańskich linii lotniczych zainkasowało od podróżnych 960 milionów dolarów za przewożony bagaż. To o 9 procent więcej niż w analogicznym okresie ubr. Ogólna wartość dochodów ze sprzedanych biletów wyniosła w tym samym czasie 34 miliardy dolarów.

Większość amerykańskich przewoźników pobiera od pasażerów pokaźne opłaty za każdą sztukę bagażu, widząc w nich dodatkowe źródło dochodu. Do tej grupy dołączyły nawet ostatnio niskokosztowe linie JetBlue, które przez wiele lat opierały swoją strategię marketingową na kształtowaniu swojego wizerunku jako przewoźnika dbającego przede wszystkim o interesy pasażerów, a nie akcjonariuszy. Organizacje konsumenckie zwracają uwagę, że różne opłaty (np. za wydrukowanie karty pokładowej, zmianę rezerwacji, możliwość wyboru miejsca w samolocie czy dokonanie rezerwacji przez telefon) rosną w tempie szybszym od cen biletów. Te ostatnie też nie tanieją, mimo gwałtownie spadających cen paliw.

Zwróciło to nawet uwagę na Kapitolu. Demokratyczny senator z Nowego Jorku Charles Schumer zażądał od administracji przeprowadzenia dochodzenia w sprawie utrzymywanych przez przewoźników wysokich cen, zwłaszcza w okresie świątecznego szczytu. Z jego wyliczeń wynika, że średnio bilety lotnicze podrożały w ciągu minionych 5 lat o 10 proc. po uwzględnieniu wskaźników inflacji. Schumer przypomina, że ceny ropy spadły w ciągu ostatnich kilku miesięcy o 40 proc., co na razie nie znajduje przełożenia w cenach na rynku. Tymczasem paliwo stanowi około jednej trzeciej kosztów operacyjnych przewoźników. W III kwartale amerykańskie linie lotnicze wydały na nie około 11 miliardów dolarów.

Według prognoz International Air Transport Associations linie lotnicze zarobią w tym roku na czysto 20 miliardów dolarów. W przyszłym roku zyski mają być jeszcze wyższe i osiągną 25 miliardów dolarów.