Od czwartku DVEC (należy do holdingu RAO Jes) - operator energetyczny na dalekowschodnim półwyspie na przerwać dostawy energii elektrycznej do obiektów wojskowych w Kraju Chabarowskim i Amurskim. Dług resortu obrony za dostarczony prąd sięgnął tam 1 mld rubli ( 20 mln dol.).
Z kolei operator na półwyspie kamczackim - firma KSNE, w sądzie walczy o prawo do przerwania zasilanie dla wojskowych obiektów, które winne są za prąd 793 mln rubli (blisko 13 mln dol.). Wcześniej prokuratura uznała decyzję energetyków o odłączeniu prądu wojsku za bezprawną. Dlatego firmy wystąpiły do sądu w Pietropawłowsku Kamczackim o uznanie decyzji prokuratury za bezprawną. Dowodzą, że wojsko nie może się stawiać poza prawem. A to zobowiązuje wszytkich odbiorców energii do płacenia za dostarczony prąd.
Według energetyków na których powołuje się agencja Prime, wojsko proponowało, że zapłaci połowę zadłużenia do 24 grudnia. Albo też samo ograniczy pobór mocy o... 5 proc. Producenci prądu się na to nie godzą.
Resor obrony nie jest wyjątkiem na rosyjskiej mapie dłużników za energię. Już w połowie roku wiceminister energetyki Wiaczesław Krawczenko określał sytuację jako „katastrofalną". Od początku roku długi wobec dostawców prądu zwiększyły się 1,4 raza.
W połowie marca energetycy zapowiedzieli odcięcie od zasilania nowo budowanego rosyjskiego kosmodromu „Wschodni" nad Amurem. Firmie energetyczna DEK budowniczowie kosmodromu zalegali ponad 21 mln rubli za dostarczony prąd (350 tys. dol.). Energetycy od lutego próbowali odzyskać pieniądze, wysyłając do głównego wykonawcy wezwania do zapłaty.