Poczta Polska nie zgadza się na podwyżki dla pracowników

Solidarność idzie na wojnę z zarządem państwowej spółki. Związkowcy złożyli skargę na pracodawcę do Państwowej Inspekcji Pracy – ustaliła „Rzeczpospolita”. Ale to ledwie wierzchołek góry lodowej kłopotów tej firmy.

Publikacja: 14.11.2023 03:00

Poczta Polska nie zgadza się na podwyżki dla pracowników

Foto: Adobe Stock

Związki zawodowe w Poczcie Polskiej (PP) nie składają broni i domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego. Pocztowa Solidarność żąda podwyżki po 1 tys. zł od października. Zarząd państwowego molocha nie chce jednak o tym słyszeć. Co prawda zadeklarował gotowość wzrostu płac o 800 zł na etat, ale od stycznia przyszłego roku (miał zapewnić też, iż w grudniu jednorazowo wypłaci po 700 zł nagrody świątecznej).

Problem w tym, że władze spółki warunkują to zgodą Komisji Europejskiej na pomoc rządu. A tej na razie nie ma i w ogóle może nie być. Pocztowcy nie chcą czekać – Solidarność (choć finalnie ograniczyła żądania do 900 zł, co i tak nie spotkało się z przychylnością władz spółki) domagała się od zarządu spisania protokołu rozbieżności. Bezskutecznie. Szef związku zawodowego Bogumił Nowicki wystąpił więc do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę u operatora.

Rosną straty i wydatki

Największy związek zawodowy w PP zarzuca pracodawcy uchylanie się od podpisania protokołu rozbieżności. To ważny krok dla procedury sporu zbiorowego. W kolejnych jej etapach Solidarność będzie bowiem mogła przystąpić do strajku.

Czytaj więcej

Pracownicy TVP domagają się premii na święta. 2 tysiące złotych dla każdego

Dotychczasowe negocjacje z zarządem PP, ale i ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem, zakończyły się fiaskiem. Solidarność twierdzi, że zakończyła już etap negocjacji. Również członkowie innych związków zawodowych PP są na wojnie z pracodawcą. Liczyli, że przed wyborami uda się przekonać zarząd do podwyżek, ale firmy zwyczajnie na nią nie stać.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że od początku roku państwowy operator wygenerował ponad 0,5 mld zł strat. Do tego spółka musi liczyć się od stycznia z kolejnymi potężnymi wydatkami. Rośnie bowiem pensja minimalna. Jak wskazuje nam Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, w skali roku chodzić może o kwotę rzędu blisko 700 mln zł.

Biorąc pod uwagę straty spółki, niezbędny wzrost nakładów na płace i fakt, że jej kapitał zakładowy to 964 mln zł, sytuacja Poczty nie wygląda najlepiej. Niektórzy eksperci coraz wyraźniej sygnalizują, że wizja ogłoszenia upadłości firmy nie jest wcale nierealna. Jak się dowiedzieliśmy, w resorcie Sasina miały zresztą już toczyć się dyskusje o „programie naprawczym” dla PP. Nie wiadomo, co ten plan miałby oznaczać dla Poczty, ale już wcześniej informowaliśmy, że wśród analizowanych przez rząd scenariuszy była m.in. opcja podziału grupy.

Jak wskazują Przemysław Sypniewski, był prezesem PP, oraz Mateusz Chołodecki, szef Laboratorium Rynku Pocztowego w Centrum Studiów Antymonopolowych i Regulacyjnych Uniwersytetu Warszawskiego, taką strategię przyjęli Czesi. Rząd w Pradze zatwierdził w czerwcu plan podzielenia grupy Česká pošta na dwa podmioty (założeniem było wydzielenie z przedsiębiorstwa usług logistycznych i paczkowych oraz budowa nowej państwowej spółki akcyjnej, która będzie konkurowała z działającymi na rynku podmiotami, a reszta Poczty miałaby się zająć głównie nierentownymi usługami powszechnymi i nowymi zadaniami z cyfryzacji usług publicznych). W polskiej wersji tego scenariusza działalność paczkowa PP mogłaby trafić pod skrzydła Orlenu.

Czytaj więcej

Strajk w Poczcie Polskiej, a problemów przybywa. Nawet „Solidarność” grozi protestem

Nadzieją pomoc rządu

Na razie nie wiadomo, czy ten scenariusz będzie realizowany nad Wisłą. Pewne jest, iż pracownicy PP chcą podwyżek tu i teraz, a kasa państwowej spółki jest pusta. Wyprzedawane są firmowe nieruchomości, spółka zdecydowała się też na wzięcie kredytu pod swoją strategiczną infrastrukturę (chodzi o warszawską sortownię). Co więcej, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Poczta ma problem z wyegzekwowaniem zaległych płatności od kontrahentów. Chodzi o ponad 170 mln zł (i to bez odsetek). Wśród dłużników jest choćby Krajowe Biuro Wyborcze. Dług za wybory w 2020 r. ma sięgać około 13,8 mln zł.

Ratunkiem może być wspomniana zgoda Brukseli na rekompensatę strat poniesionych przez Pocztę na świadczeniu nierentownych usług powszechnych (świadczonych jako operator wyznaczony). Z budżetu państwa miałoby popłynąć w ten sposób 191 mln zł za rok 2021 oraz 593 mln za rok 2022. Tyle że jest problem z notyfikacją tej pomocy w KE. Bruksela ma wątpliwości co do uzasadnienia wniosku i metodologii liczenia strat.

Wiele o tym mówi oświadczenie, jakie otrzymaliśmy od Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Niepublicznych Operatorów Pocztowych (OZPNOP), w którym jego przedstawiciele stawiają pytanie, dlaczego usługi powszechne, które przez sześć lat były niezwykle rentowne (1,18 mld zł zysku), nagle przynoszą aż 836 mln zł straty (lata 2021–2022). „Czy dzieje się tak dlatego, że właśnie, począwszy od 2021 r., straty w tym zakresie mają być finansowane bezpośrednio z budżetu państwa?” – zastanawia się OZPNOP.

Z pytaniami o to, na jakim etapie jest w KE proces notyfikacji i jak przebiegają negocjacje ze związkami zawodowymi ws. podwyżek, zwróciliśmy się do PP. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Rzecznik spółki tłumaczył, że pracownicy odbierają dzień wolny za 11 listopada i nie jest w stanie skompletować odpowiedzi.

Związki zawodowe w Poczcie Polskiej (PP) nie składają broni i domagają się wzrostu wynagrodzenia zasadniczego. Pocztowa Solidarność żąda podwyżki po 1 tys. zł od października. Zarząd państwowego molocha nie chce jednak o tym słyszeć. Co prawda zadeklarował gotowość wzrostu płac o 800 zł na etat, ale od stycznia przyszłego roku (miał zapewnić też, iż w grudniu jednorazowo wypłaci po 700 zł nagrody świątecznej).

Problem w tym, że władze spółki warunkują to zgodą Komisji Europejskiej na pomoc rządu. A tej na razie nie ma i w ogóle może nie być. Pocztowcy nie chcą czekać – Solidarność (choć finalnie ograniczyła żądania do 900 zł, co i tak nie spotkało się z przychylnością władz spółki) domagała się od zarządu spisania protokołu rozbieżności. Bezskutecznie. Szef związku zawodowego Bogumił Nowicki wystąpił więc do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę u operatora.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Jeden diament odmieni los zadłużonego mieszkańca Indii
Biznes
Unikalna kolekcja autografów sprzedana za 78 tys. funtów. Najdroższy Mao Zedong
Biznes
Japończycy kontra turyści. Ceny w restauracjach różne dla miejscowych i gości
Biznes
Wymiany aktywami nie będzie. Bruksela zabrania transakcji z Rosjanami
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Biznes
Bernard Arnault stracił w 2024 r. więcej niż jakikolwiek miliarder