Obraz i perspektywy gospodarki są pesymistyczne – tak można odczytać ostatnie odpowiedzi przedsiębiorców na dodatkowe pytania dotyczące koniunktury GUS. W styczniu prawie co trzeci przedsiębiorca uważa, że będzie zmniejszał zatrudnienie z powodu „przewidywanych zmian w warunkach finansowania przedsiębiorstwa (koszty kredytów bankowych i ich dostępność, kredyt kupiecki, odroczone płatności itp.)”, 40 proc. będzie ograniczało inwestycje, co czwarty – produkcję. W październiku odpowiedzi były jeszcze bardziej pesymistyczne. Co nie przekłada się jeszcze na dane z gospodarki: widać spowolnienie, ale nie gwałtowne recesyjne zmiany.
Tniemy lub nie mamy zdania
Prawie nikt z przedsiębiorców nie spodziewa się spadku cen materiałów i usług. Na ich stabilizację w ciągu kwartału wskazuje co piąte przedsiębiorstwo przemysłowe, co ósme handlowe i tylko co 11 zajmujące się gastronomią. Mniej więcej o 10 pkt proc. firm więcej ma nadzieję na stabilizację cen w ciągu roku. Pozostali spodziewają się ich wzrostu. Wskazali na pięć czynników, które mają największe znaczenie dla kosztów w ich firmach: ceny energii i paliw, koszty zatrudnienia, ceny komponentów i paliw, koszty finansowania oraz zmiany w przepisach prawnych. O ile pierwsze wymienili prawie wszyscy ankietowani przez GUS (od 98 proc. przedstawicieli turystyki i gastronomii do 94 proc. firm budowlanych i zajmujących się handlem hurtowym), o tyle na zmiany prawa wskazało od 53 proc. szefów firm przemysłowych do 62 proc. szefów firm gastronomicznych.
Czytaj więcej
Wprawdzie polscy prezesi z większym optymizmem niż ich koledzy w regionie i na świecie prognozują tegoroczne przychody swych firm, to w perspektywie trzech lat mają więcej obaw o wyniki biznesu.
GUS zapytał też o to, w jaki sposób przewidywane zmiany warunków finansowania wpływają na inwestycje, produkcję (sprzedaż) i zatrudnienie. We wszystkich wymienionych w badaniu działach gospodarki (przemysł, budownictwo, handel, transport i turystyka z gastronomią) więcej niż co trzecia firma wskazała na odłożenie inwestycji (od 46 proc. w budownictwie do 35 proc. w transporcie). Nieco mniej pesymistyczne opinie dotyczą zatrudnienia. Tu zmiany w warunkach finansowania mogą zmotywować firmy do ograniczenia zatrudnienia od 35 proc. w handlu detalicznym do 28 proc. w transporcie.
Przy czym większość ankietowanych odpowiedziała, że „nie ma zdania”. Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli uwzględni się informacje z wcześniejszego, grudniowego aneksu do badania koniunktury. Ponad połowa przedsiębiorców wskazała na niestabilność sytuacji makroekonomicznej jako jedną z przyczyn odkładania decyzji inwestycyjnych. – Wiele ryzyk prowadzenia działalności gospodarczej urzeczywistniło się, firmy zwracają więc jeszcze większą uwagę na zarządzanie nimi, ale też przedsiębiorcy mogą częściej odpowiedzieć, że w danej chwili nie znają odpowiedzi na postawione pytania – uważa Małgorzata Krzysztoszek-Starczewska, ekonomistka z UW.
Prof. Jan Garckicki, socjolog z UW i szef firmy badawczej CBM Indicator, potwierdza, że także z badań prowadzonych przez tę firmę wynika, iż prywatny biznes ogranicza inwestycje. – Sytuacja jest różna w branżach, ale mikro- i małe przedsiębiorstwa są bardziej pesymistyczne od dużych, poza tym rynek czeka na unijne pieniądze. To, czy Polska je dostanie, jest kolejnym ryzykiem dla firm – dodaje.
Inwestycje, nie PKB
Jeremi Mordasewicz, doradca Konfederacji Lewiatan i przedsiębiorca, uważa, że pomimo takich odpowiedzi na pytania GUS szefowie firm są w większości optymistami. – Gdyby tak nie było, kilka pierwszych niepowodzeń i rezygnowaliby z działalności – tłumaczy. I dodaje, że zwykle w badaniach koniunktury ich opinie na temat kondycji firm są lepsze niż na temat gospodarki. Nie dziwią go pesymistyczne odpowiedzi z ostatnich miesięcy. – Gdybym miał wybrać jeden wskaźnik, który pokazuje stan gospodarki i nastroje wśród przedsiębiorców, to byłyby inwestycje prywatne. One wciąż, niestety, maleją. Jeśli dzieje się coś niepokojącego, nieprzewidywalnego, pogarszają się warunki gospodarowania, to firmy najpierw wstrzymują się z inwestycjami.
Czytaj więcej
W ostatnich latach Polska była w Europie wśród rekordzistów wzrostu liczby pracowników o wysokich kwalifikacjach, lecz nadal poniżej europejskiej średniej.
Jeremi Mordasewicz przypomina, że jeszcze kilka lat temu rząd premiera Morawieckiego w „Strategii zrównoważonego rozwoju” planował podniesienie stopy inwestycji do 25 proc. w 2020 r. – Jednak dla rządu konsumpcja stała się podstawą rozwoju i wzrostu PKB. Trudno, by przedsiębiorcy nie zauważyli, jakie grupy są chronione, a jakie mają płacić podatki. Płacą na przykład 30-krotnie wyższy podatek od nieruchomości przeznaczonej na cele gospodarcze od tych przeznaczonych na cele prywatne – wskazuje.
Pracownicy są, póki co, chronieni
Inaczej sytuacja wygląda w przypadku rynku pracy. Pomimo pesymistycznych zapowiedzi, pracodawcy nie decydują się na zwolnienia. – Wiedzą, jak trudno jest potem odbudować kapitał ludziki – uważa Przemysław Sienkiewicz, ekspert rynku pracy. Powołuje się przy tym na styczniowe badanie przeprowadzone dla jego firmy „Barometr ManpowerGroup Perspektyw Zatrudnienia”. Wskazuje ono na spowolnienie gospodarcze (ale nie recesję) i pogarszające się warunki na rynku pracy. Mniej więcej tyle samo firm planuje redukcje, co zatrudnianie (ok. 24–25 proc.).
Ekspert przypomina, że szczególnie dla małych i mikro firm dużym obciążeniem są ustawowe wysokie podwyżki płacy minimalnej przy szybko rosnących cenach energii i surowców. Dodatkowo część branż przemysłowych nie zdążyła odbudować pozycji po pandemii, a zaczęła odczuwać ryzyka wynikające z wojny w Ukrainie i inflacji. Jego zdaniem sytuacja firm, a tym samym nastroje szefów, mogą też wynikać z tego, czy przedsiębiorstwo ma dostęp do zewnętrznego finansowania (np. jest w sieci większej międzynarodowej korporacji), czy też nie.