W polskiej piłce nie brakuje przykładów, które potwierdzają, jak trudno jest znaleźć odpowiedniego inwestora nawet klubom z dużego wojewódzkiego miasta, o odpowiedniej infrastrukturze i występującym w PKO PB Ekstraklasie. Siłą rzeczy jest o to jeszcze trudniej drużynom z jej zaplecza czy niższych poziomów rozgrywek.
Fortuna 1 Liga oraz eWinner 2 Liga to rozgrywki centralne, w których koszty są niemałe, a przychody z praw telewizyjnych znacznie niższe niż w Ekstraklasie. Dlatego trudno wyobrazić sobie dziś rywalizację na zapleczu naszej piłkarskiej elity bez wsparcia samorządów.
Lepsi niż siatkarze
Oczywiście największe pieniądze od samorządów płyną do klubów Ekstraklasy, ale pierwszo- i drugoligowcy też mogą liczyć na solidny zastrzyk gotówki z magistratów. Do klubów grających w I lidze (w sezonie 2020/2021) trafiło w sumie blisko 55 mln zł. Piłkarze tej klasy rozgrywkowej pod względem wsparcia od samorządów wyraźnie przebijają zespoły z najwyżej ligi koszykówki (33,7 mln zł) czy też siatkówki (16,4 mln zł).
A przecież klubowa piłka siatkowa to nie tylko walka na lokalnym podwórku, ale i równorzędna rywalizacja z czołowymi klubami Europy. To samo trudno natomiast jest powiedzieć o piłce kopanej. Tymczasem pod względem wsparcia samorządów siatkarze ustępują miejsca nawet piłkarzom z drugiej ligi. Ci w poprzednim roku otrzymali blisko 18 mln zł.