Nasza futbolowa PKO BP Ekstraklasa wzbudza emocje nie tylko wśród piłkarskich kibiców. Odniesienie ma to również do świata finansów. Zarobki zawodników, kwoty transferowe płacone przez kluby czy prowizje dla menedżerów działają na wyobraźnię. Szczególnie w czasie kryzysu, jak było w pandemii czy teraz w okresie wojny w Ukrainie i związanych z nią turbulencji w gospodarce. Coraz częściej słychać więc głosy ekonomistów, że samorządy powinny zaprzestać finansowania zawodowych klubów piłkarskich. Tymczasem wiele z nich bazuje właśnie na wsparciu miast.
W poprzednim roku, podobnie jak w 2020, teoretycznie najwięcej pieniędzy z kasy miasta poszło na Śląsk Wrocław, bo aż 13 mln zł. Przedstawiciele klubu zaznaczają jednak, że kwota ta wsparła nie tylko pierwszy zespół. – Wpływy z budżetu miasta przeznaczone zostały na funkcjonowanie Akademii Piłkarskiej Śląska Wrocław (prowadzenie grup młodzieżowych chłopców w kategoriach U6–U19, prowadzenie sekcji piłki nożnej kobiet, uczestnictwo najbardziej utalentowanych zawodników akademii w rozgrywkach eWinner 2. ligi) oraz zabezpieczenia meczowe, treningowe i administracyjne na Tarczyński Arena Wrocław, stadionie przy ul. Oporowskiej, oraz na innych obiektach na terenie Wrocławia – wylicza Jędrzej Rybak, rzecznik prasowy Śląska Wrocław.
Miasto też korzysta
Na solidny zastrzyk pieniędzy mogła w ubiegłym roku liczyć także drużyna Lechii Gdańsk. Została ona wsparta kwotą 10 mln zł i pod tym względem ustępuje jedynie Śląskowi. – Każda wydatkowana kwota, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, jest mocno odczuwalna w budżecie – nie kryje Adam Korol, dyrektor Biura ds. Sportu Prezydenta Gdańska. Zaznacza jednak, że promocja poprzez sport, a szczególnie przy udziale klubów z najwyższych klas rozgrywkowych, przynosi olbrzymie zwroty medialne.
Czytaj więcej
Promocja miasta i regionu, pomoc w nawiązaniu rywalizacji z najlepszymi w kraju, ale często też po prostu zapewnienie klubom bytu. Rola samorządów w finansowaniu polskiego sportu jest nie do przecenienia.