Europarlament grzebie samochody spalinowe

Przestawienie produkcji polskiego przemysłu motoryzacyjnego na prąd stanowi zagrożenie dla producentów wytwarzających podzespoły, których nie montuje się w aucie elektrycznym.

Publikacja: 08.06.2022 21:00

Dla Polski całkowite przestawienie się na prąd może okazać się problemem. W branży jest wiele obaw,

Dla Polski całkowite przestawienie się na prąd może okazać się problemem. W branży jest wiele obaw, zwłaszcza wobec utrzymania poziomu zatrudnienia

Foto: shutterstock

W środę Parlament Europejski zadecydował o końcu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Przygotowany projekt zakładał zobowiązanie producentów do zredukowania emisji ze sprzedawanych aut o 20 proc. w 2025 r. (w porównaniu z 2021 r.), o 55 proc. w 2030 r. oraz o 100 proc. w roku 2035. Propozycja złagodzenia głównego celu i obniżenia redukcji emisji do 90 proc. zamiast 100 w głosowaniu upadła. Nie było także zgody na wdrożenie mechanizmu zakupu kredytów na e-paliwa.

Wynik głosowania nie zamyka jeszcze sprawy. Stanowisko musi wyrazić Rada UE w głosowaniu ministrów ds. klimatu i środowiska, które zaplanowane jest na 28 czerwca. Jeśli oba stanowiska będą rozbieżne, to na jesieni czeka nas tzw. trilog, czyli uzgadnianie wersji ostatecznych przepisów między Europarlamentem i państwami członkowskim, a potem finalne głosowania.

Czytaj więcej

Podatkiem w stare auta. Rząd chce się pozbyć starych diesli

Będą cięcia etatów

Ale nawet ewentualne odsunięcie w czasie zakończenia produkcji aut spalinowych nie wyhamuje zmian w globalnym przemyśle motoryzacyjnym. Choć dla Polski całkowite przestawienie się na prąd może okazać się problemem. W branży jest wiele obaw, zwłaszcza wobec utrzymania poziomu zatrudnienia. Według Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, przejście na elektromobilność przyczyni się do zmniejszenia zatrudnienia o zaledwie 2 tys. stanowisk.

Ta stosunkowo niska liczba wiąże się z olbrzymimi zmianami w strukturze rynku pracy. Producenci samochodów i dostawcy związani z motoryzacją opartą na silnikach spalinowych mogą się spodziewać zmniejszenia zatrudnienia o 23 tys. osób. Ale popyt na produkty i usługi związane z sektorem e-mobility miałby sprzyjać utworzeniu 21 tys. nowych etatów.

Organizacje reprezentujące sektor elektromobilności uspokajają. – Długofalowo przejście na elektromobilność będzie miało pozytywny wpływ na rynek pracy w Polsce, ze względu na to, że wydatki na transport drogowy w skali całej gospodarki spadną o ok. 75 proc. Zaoszczędzone pieniądze zostaną przeznaczone na różnego rodzaju wydatki z branży usługowej, co z kolei stworzy dodatkowe miejsca pracy – uważa Rafał Bajczuk, starszy analityk w Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych. Jego zdaniem, decyzja o zakończeniu sprzedaży samochodów spalinowych do 2035 r. w UE przyniesie polskiej branży motoryzacyjnej więcej pozytywnych niż negatywnych skutków.

– Jeśli Parlament Europejski przyjąłby w głosowaniu mniej pozytywny scenariusz celu: 90 proc. ograniczenia emisji w 2035 r., skutki dla polskiej gospodarki mogłyby okazać się negatywne, zwłaszcza dla sektora produkcji baterii, komponentu oraz recyklingu – dodaje Krzysztof Burda, prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności.

Czytaj więcej

Polska spóźniona w zachętach do rozwoju elektromobilności

Zagrożone silniki

Szacuje się jednak, że przestawienie produkcji polskiego przemysłu motoryzacyjnego na prąd może stanowić zagrożenie dla producentów, wytwarzających obecnie podzespoły, których nie ma w samochodzie elektrycznym. Przy tym elektryfikacja branży odbierze także Polsce część łańcucha wartości, na której bardzo dobrze się znamy, na przykład silniki. W dodatku, produkcja tych spalinowych nie musi być zastąpiona elektrycznymi, przynajmniej nie od razu. Przy wprowadzaniu na rynek nowej technologii, producent często woli mieć ją jak najbliżej siebie.

Ta najważniejsza, najbardziej spektakularna część elektromobilnej produkcji w Polsce jest jeszcze nieobecna, bo osobowych samochodów elektrycznych nie produkujemy, choć od przyszłego roku w zakładach FCA w Tychach ruszy produkcja małego elektrycznego Jeepa, a potem Fiata i Alfy Romeo. Za to perspektywa uruchomienia produkcji czysto polskiego e-auta Izery (to państwowa inwestycja), planowana na 2024 r. w ewentualnej fabryce pod Jaworznem, wydaje się coraz bardziej mglista.

Elektryczne samochody dostawcze produkuje na razie Volkswagen Poznań we Wrześni (MAN TGE i e-Crafter), a początek prawdopodobnej produkcji elektrycznych dostawczaków w nowej fabryce Stellantis w Gliwicach nie jest jeszcze znany. Jak dotąd, największą elektryfikację produkcji zrealizował Solaris. Za to stał się już największym producentem bezemisyjnych autobusów w Europie, wypracowując w 2021 r. udział w europejskim rynku na poziomie 15,1 proc.

Czytaj więcej

Unia nie zrobi wyjątku dla e-paliw. Zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych

Polska specjalność

Będziemy za to zyskiwać na bateriach. Dzięki fabryce LG Energy Solution pod Wrocławiem, Polska jest dziś największym producentem baterii litowo-jonowych w Europie, a z uwagi na korzystne warunki inwestycyjne oraz położenie w centralnej części Europy, blisko głównych europejskich producentów motoryzacyjnych, mamy szanse przyciągać kolejne inwestycje w tym sektorze. Według ekspertów Citi Handlowy, dla azjatyckich producentów baterii budowa zakładów w Polsce oznacza skrócenie łańcucha dostaw, które w czasie globalnych lockdownów były realizowane z dużymi utrudnieniami.

Według PSPA, już teraz możliwe są działania dla ograniczenia negatywnych skutków transformacji i prowadzących nawet do wzrostu zatrudnienia. Konieczne jest podnoszenie kwalifikacji obecnych pracowników i zatrzymanie na konkurencyjnym rynku osób najlepiej dopasowanych do zmian.

– W scenariuszu bazowym transformacja sektora motoryzacyjnego ograniczy redukcję miejsc pracy o 5 tys., zaś w scenariuszu optymistycznym możliwe będzie zwiększenie zatrudnienia nawet o 6 tys. nowych stanowisk – mówi Aleksander Rajch, dyrektor ds. relacji zewnętrznych PSPA.

Czytaj więcej

Wyniki raportu: W ciągu dwóch dekad auta elektryczne będą dominować

Rynek szybko rośnie

W 2022 r. światowy rynek zelektryfikowanych aut ma powiększyć się o 50 proc. – prognozuje Allianz Trade w raporcie opublikowanym w środę. W poszczególnych krajach dynamika wzrostu będzie się jednak różnić, zależnie od stosowanych mechanizmów wsparcia. Eksperci Allianz zakładają na obecny rok wyższy, bo 60-proc., wzrost sprzedaży na rynku europejskim i przełomowy pod tym względem okres na rynku amerykańskim, gdzie uchwalenie planu Build Back Better i dopłaty w wysokości 12,5 tys. dolarów do zakupu elektrycznego auta miałyby znacząco zwiększyć ich udział w łącznej sprzedaży (w ub. roku nieprzekraczający 4 proc.).

Globalna sprzedaż pojazdów elektrycznych w 2021 r. wzrosła ponaddwukrotnie, a ich udział w rynku wyniósł 8 proc. (według ACEA w UE był przeszło dwukrotnie wyższy, sięgając 18 proc. – samochody czysto elektryczne i hybrydy plug-in). W sumie na całym świecie sprzedano w ub.r. 6,75 mln takich aut. Prawie połowa z tej liczby przypadła na Chiny.

Przy dużym wzroście popytu, w najbliższych latach potrzebne będą inwestycje w pozyskanie surowców do produkcji akumulatorów, zwłaszcza litu. W 2030 r. może brakować nawet pół mln ton tego surowca.

Czytaj więcej

Piotr Skwirowski: Strach na progu rewolucji to norma

W środę Parlament Europejski zadecydował o końcu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Przygotowany projekt zakładał zobowiązanie producentów do zredukowania emisji ze sprzedawanych aut o 20 proc. w 2025 r. (w porównaniu z 2021 r.), o 55 proc. w 2030 r. oraz o 100 proc. w roku 2035. Propozycja złagodzenia głównego celu i obniżenia redukcji emisji do 90 proc. zamiast 100 w głosowaniu upadła. Nie było także zgody na wdrożenie mechanizmu zakupu kredytów na e-paliwa.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Ozempic może ograniczyć picie alkoholu i palenie papierosów
Biznes
KGHM rozczarował. Mniej produkcje i sprzedaje
Biznes
Majówka 2024 z zaciśniętym pasem. Większość Polaków zostanie w domu
Materiał partnera
Raport ZUS: stabilna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Biznes
ZUS: 13. emerytury trafiły już do ponad 6 mln osób