Eurostat opublikował wstępne wyliczenia dotyczące importu z Rosji za 2021 r. Spośród różnych produktów uwagę przykuwa węgiel, o którym w Polsce najgoręcej dyskutuje się w kontekście sankcji nałożonych na Rosję. Dane europejskiej agencji pozwoliły oszacować, że tylko w 2021 r. za import 12,2 mln węgla energetycznego i koksowego zapłaciliśmy (po przeliczeniu z euro) ponad 5,4 mld zł (najwięcej z tej kwoty trafiło do Rosji). To znacznie mniej niż w 2018 r., kiedy cały import surowca kosztował nas ponad 8 mld zł. Wówczas import wyniósł ok. 20 mln ton.

Analitycy podkreślają, że węgiel rosyjski można zastąpić innym surowcem. Maciej Gacki, analityk Instytutu Jagiellońskiego, tłumaczy, że jest on wykorzystywany przede wszystkim w ciepłownictwie. – Małe ciepłownie dzięki niskiemu zasiarczeniu węgla rosyjskiego są w stanie spełnić limity emisji siarki bez specjalnych instalacji. Węgiel ze wschodu również jest bardzo popularny domowych kotłach, jest on po prostu tańszy. Można go teoretycznie zastąpić dostawami z Kazachstanu, Mongolii, natomiast istnieje zagrożenie od strony Rosji jako kraju tranzytowego – wylicza Gacki.

Były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski dodaje, że żadna polska kopalnia nie ma zdolności do zwiększenia produkcji węgla, aby pokryć lukę, która pojawi się, kiedy dostawy z Rosji zostaną wstrzymane. Inne kierunki, skąd Polska może importować surowiec, to Australia, USA, Mozambik, Kolumbia i Czechy. Przełoży się to jednak na wzrost cen. – Koszty frachtu zdrożały już o prawie 100 proc. Węgiel w portach ARA wyceniany jest na 430 dol. za tonę. To dziesięć razy więcej niż 20 lat temu. Aby zastąpić ok. 9 mln ton węgla z Rosji, będziemy musieli więc nabywać surowiec z innych kierunków po wyższych kosztach niż obecnie – dodaje. Eksperci podkreślają jednak, że przynajmniej istnieje tu realna alternatywa.

Czytaj więcej

Moskwę zatrzymają magazyny, LNG, wiatr i słońce