Najbliższe dni Poczty Polskiej będą wyjątkowo gorące. Związki zawodowe mają dość upominania się o podwyżki i stawiają sprawę na ostrzu noża – jeśli we wtorek nie dojdzie do porozumienia z zarządem państwowej spółki w sprawie wzrostu wynagrodzeń, to ruszą przygotowania do referendum strajkowego – dowiedziała się „Rzeczpospolita". Co ciekawe, cierpliwość straciła również Solidarność, dotąd przychylna władzom PP. Prezydium Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność Pracowników PP zapowiedziało, że w przyszły poniedziałek rozstawi (wzorem medyków) miasteczko protestacyjne.
Kolos bez glinianej nogi
9 października na świecie obchodzono ustanowiony przez ONZ Dzień Poczty. W rodzimym molochu nie było jednak szampana – sytuacja firmy kierowanej przez Tomasza Zdzikota jest fatalna. W 2020 r. spółka zmniejszyła przychody o 5 proc. i wygenerowała 119 mln zł straty. Choć jest niemal monopolistą w branży listów, to zawieszenie aż 70 proc. przychodów operatora na usługach, na które popyt topnieje w zastraszającym tempie (poza listami to np. przekazy pocztowe), sprawia, że PP jest kolosem na glinianych nogach. A być może już nawet bez jednej nogi.
Jak ujawnia nam Poczta Polska, rynek związany z dostarczaniem tradycyjnej korespondencji nad Wisłą – od maja 2017 r. do lipca 2021 r. – runął bowiem o ponad 31 proc. W praktyce liczba listów i przesyłek reklamowych spadła o ponad 534 mln szt. A o skali wyzwań niech świadczy fakt, że w ub.r. wszyscy operatorzy dostarczyli na rodzimym rynku ponad 1 mld listów.
Schyłek listów jest nieodwracalny. Choć wciąż to najliczniej realizowana usługa pocztowa, to trend spadkowy trwa od wielu lat, a ostatnio przyspieszył. W 2019 r. rynek zmniejszył się o 9 proc., a w 2020 r. o ponad 15 proc. Eksperci prognozują, że br. przyniesie dalsze 10-proc. spadki.