W ostatnich miesiącach duży skok cen żywności – najwyższy od 2004 r. – doprowadził do gwałtownego wzrostu inflacji. Efekty są wyraźnie widoczne: Ministerstwo Finansów szacuje, że w lutym tempo wzrostu cen wyniosło 4,6 proc. w skali roku i było o 0,3 pkt proc. wyższe niż w styczniu i aż o 0,6 pkt proc. niż w grudniu. A jeszcze wczesną jesienią ubiegłego roku, kiedy inflacja nieznacznie przekraczała 2 proc., nikt nie spodziewał się tak gwałtownych zwyżek.
I nic nie zapowiada, żeby w ciągu najbliższych miesięcy miało się coś w tej kwestii zmienić. Narodowy Bank Polski prognozuje, że w tym roku ceny żywności wzrosną jeszcze bardziej. W 2007 r. było to średnio 4,9 proc., a w 2008 r. ma być to aż 6,1 proc. Nieco bardziej ostrożni w przewidywaniach są eksperci banku BGŻ, którzy szacują średnioroczny wzrost cen żywności na 5,6 proc.
Oczywiście trzeba pamiętać, że w ubiegłym roku żywność zaczęła bardzo drożeć dopiero pod koniec III i w IV kwartale. Dlatego BGŻ spodziewa się, że w grudniu 2008 r. ceny żywności będą tylko o 2,9 proc. wyższe od tych z grudnia 2007 r. – Jest prawdopodobne, że z tytułu żywności inflacja konsumencka będzie się w tym roku obniżać. Ale w drugim półroczu – ocenia Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.
Na razie o spadku cen żywności nie ma mowy, wręcz przeciwnie – za niektóre produkty wkrótce trzeba będzie zapłacić jeszcze więcej. Zresztą drożyzna dokucza nie tylko polskim konsumentom. Nawet Komisja Europejska podkreśla, że era niskich cen żywności minęła i nie wróci.
Podstawowym powodem zwyżki cen jest wzrost światowego popytu na żywność. W Chinach i Indiach tylko w ubiegłym roku przybyło ok.