Na papierze JAL jest dziś mniej wart niż jeden z jego jumbo B747, ale działki czasowe startów i lądowań (slots) to prawdziwy skarb — także dla konkurentów.
Trwa więc zaciekła walka między American Airlines i Delta Air Lines, które zaoferowały Japończykom pomoc w zamian za współpracę np. w dziedzinie wspólnej rezerwacji miejsc (code sharing). Jeśli wierzyć mediom, to Delta, największy przewoźnik na świecie, ma przewagę. Zaproponowała Japan Airlines przystąpienie do sojuszu SkyTeam, który założyła wspólnie z Air France, a który nie ma dotąd żadnego japońskiego partnera. Delta proponuje JAL-owi miliard dolarów, w tym 500 mln jako zwiększenie jego kapitału. Chcąc przekonać Japończyków do pozostania w sojuszu Oneworld, do którego należą m. in. British Airways i australijski Qantas, jego współzałożyciel American Airlines zaproponował JAL-owi 1,4 mld dolarów.
[srodtytul]Zeskrobać mięso ze szkieletu[/srodtytul]
- To zwierzęcy pęd do rynków i slotów kieruje nimi, bo chcą doprowadzić do umowy o wspólnych lotach (code sharing) na konto JAL-a — wyjaśnia dawny prezes Air New Zealand, Andrew Miller. — Sojusze sądzą, że wyciągną korzyści ze ścisłej współpracy z japońskim przewoźnikiem. Jego restrukturyzacja zajmie dwa-trzy lata, a w tym czasie będą mogli zeskrobać trochę mięsa ze szkieletu — dodał.
Stawka jest tym większa, bo w grudniu Japonia i USA podpisały umowę o liberalizacji transportu lotniczego (otwartego nieba), co ułatwi loty przez Atlantyk i code sharing.