Do niedawna pobicie ubiegłorocznego rekordu w napływie inwestycji do Polski wydawało się zupełnie nierealne. Ponad 15 mld euro wydane przez zagraniczne spółki na budowę fabryk, centrów usługowych i rozwój działalności w naszym kraju w równym stopniu cieszyło, co budziło zdziwienie. W listopadzie ubiegłego roku ówczesny prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych Andrzej Kanthak prognozował w 2007 r. napływ inwestycji o wartości 10 mld dolarów.
Obecni szefowie agencji inwestycyjnej są bardziej optymistyczni w szacunkach. – Patrząc na wyniki pierwszych trzech kwartałów nie jest wykluczone, że pobijemy ubiegłoroczny rekord – mówi „Rz” wiceprezes PAIiIZ Wojciech Szelągowski.
Zgodnie z podanymi wczoraj wstępnymi danymi Narodowego Banku Polskiego napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski wyniósł w pierwszych dziewięciu miesiącach roku 9,7 mld euro. W porównywalnym okresie ubiegłego roku było to 7,3 mld euro. – Wzrost jest na pewno bardzo satysfakcjonujący. Potwierdza, że Polska dołącza do krajów, które gospodarczo żyją z inwestycji zagranicznych – komentuje Sebastian Mikosz z Deloitte, były wiceprezes PAIiIZ.
Według niego w przyszłości może być podobnie. Niemcy, Francja czy Wielka Brytania, czyli kraje kilka razy droższe dla biznesu niż Polska, systematycznie przyciągają znacznie więcej kapitału zagranicznego od nas. – To w dużej mierze efekt naszego wejścia do Unii Europejskiej i potwierdzenie, że wzrost gospodarczy jest trwały i niezależny od zmian politycznych – dodaje Sebastian Mikosz.
Co trzeba zrobić, żeby utrzymać zainteresowanie inwestorów Polską w kolejnych latach? – Przede wszystkim mądrze wykorzystać fundusze unijne. Dobrze by było, gdyby ich wszystkich nie „zakopano” w inwestycjach infrastrukturalnych, ale także zainwestowano w edukację – uważa Wojciech Szelągowski.