Niedawno w ataku na wojskową bazę zginęła tam czwórka francuskich turystów oraz trzech żołnierzy, a jednym z podejrzanych o dokonanie zamachu jest zbrojna bojówka BAQMI, islamska organizacja powiązana z al Kaidą.

Z podjętą dzień przed startem z Lizbony decyzją organizatorów nie zgadzają się władze Mauretanii. Obawy o zdrowie i życie uczestników uważają za bezzasadne w sytuacji, gdy do ochrony imprezy zaangażowano ponad 4 tysiące osób.

W poprzednich latach zdarzało się już odwoływanie etapów, nigdy jednak całego rajdu. W tegorocznym wyścigu do Dakaru miała wystartować rekordowa liczba 570 pojazdów, w tym trzy polskie zespoły: Orlen Team, Diverse Extreme Team i RMF Land Rover Team. – Dla nas to osobista tragedia. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Rajd wydawał się niezniszczalny – mówi „Rz” Marek Dąbrowski, menedżer i doradca Orlen Team. Miesiące treningów i przygotowań zespołów poszły na marne.

– Czuję się jak nasi reprezentanci, którym w 1984 roku nie pozwolono wziąć udziału w olimpiadzie w Los Angeles – przyznaje Jacek Czachor, motocyklista Orlen Team.

Terroryzm wkroczył w świat sportu już dawno, palestyński zamach na wioskę olimpijską w Monachium w 1972 roku zmienił igrzyska, ale jeszcze nigdy tak wielka impreza nie została odwołana z obawy przed atakami.Organizatorzy Rajdu Dakar zapewniają, że nie ma powodów, by martwić się o przyszłość zawodów. Trzeba będzie się jednak zastanowić nad miejscem rozgrywania rajdu.