W styczniu Nokia poinformowała o przeniesieniu do zakładów w Cluj i Komarom produkcji telefonów komórkowych i zamknięciu fabryki w Bochum. Wywołało to gwałtowną falę oburzenia i protestów w Niemczech. Władze rumuńskie już zadeklarowały, że dostosują się do werdyktu Brukseli i nie będą wspierać producenta z funduszy strukturalnych. Pozostaje jedynie do wyjaśnienia, czy zakłady Nokii w Rumunii i na Węgrzech kwalifikują się do pomocy narodowej tych krajów.

Zresztą Finowie nie rozpoczęli jeszcze na dobre produkcji w Rumunii, a już spotkali się z protestem. Związek zawodowy Cartel Alfa zarzucił Nokii próbę zmiany kodeksu pracy. Organizacja zarzuca, że producent chce zatrudniać ludzi na krótkie okresy i zmuszać ich do pracy w godzinach nadliczbowych. – Finowie chcą maksymalnie zwiększyć zyski, nie zwiększając zatrudnienia, ale wykorzystując obecnych pracowników poprzez wydłużenie tygodnia roboczego z 48 do 60-70 godzin. To jest wyzysk, nowa forma niewolnictwa – gromił Nokię Bogdan Hossu, szef związku. Finowie odrzucili te zarzuty jako bezpodstawne.