– Całkowicie nieodpowiedzialne, skandaliczne, wręcz społeczna plaga – to niektóre z określeń, których używali w ostatnich dniach europejscy politycy, krytykując nadmiernie wysokie – ich zdaniem – wynagrodzenia szefów dużych firm.
– Sektor prywatny powinien dokładnie zbadać, czy struktura wynagrodzeń nie zachęca przypadkiem szefów firm do podejmowania zbyt dużego ryzyka – mówił dla niedzielnego „El Pais” Jean-Claude Trichet, prezes Europejskiego Banku Centralnego. Wcześniej w podobnym duchu komentował zarobki prezesów Joaquin Almunia, komisarz UE ds. polityki monetarnej, oceniając, że wynagrodzenia części szefów firm są „całkowicie nieodpowiedzialne”.
Christine Lagarde, minister finansów Francji, zagroziła przed kilkoma dniami, że rząd francuski zadba o przepisy ograniczające zarobki szefów firm, które mają kiepskie wyniki. Jej zdaniem rosnące zarobki prezesów takich spółek to skandal. Ostre słowa minister Lagarde to reakcja na dane magazynu „L’Expansion” o ubiegłorocznych wynagrodzeniach szefów spółek z indeksu CAC 40, czyli 40 największych firm notowanych na paryskiej giełdzie.
Według wyliczeń pisma, licząc pensje, premie, dywidendy i opcje na akcje, ich prezesi zainkasowali w minionym roku łącznie 161 mln euro, aż 58 proc. więcej niż rok wcześniej. Liderzy tej listy – szefowie firm Vallourec, Suez i Vinci – zarobili od 13 do 18 mln euro każdy (czyli 44 – 61 mln zł) głównie dzięki hojnym pakietom opcji na akcje.
Jak przypomina „Financial Times”, Francja zapowiedziała, że wykorzysta swą rozpoczynającą się w lipcu prezydencję w UE do przeforsowania regulacji dotyczących wynagrodzeń szefów firm. I liczy na poparcie innych państw. Rząd Holandii już pracuje nad wprowadzeniem nowego podatku od rocznych zarobków powyżej 500 tys. euro.