Kupnem rolnej ziemi interesuje się coraz więcej osób, a jej ceny wciąż idą w górę. Mimo to Agencja Nieruchomości Rolnych może w tym roku sprzedać mniej gruntów niż w poprzednich latach, gdy pozbywała się corocznie ponad 100 tys. ha.
– Dane o sprzedaży w roku bieżącym wskazują, że poziom ten może nie zostać osiągnięty. Przyczyną jest kurczenie się zasobów ziemi – informuje rzecznik ANR Wojciech Adamczyk.
Agencji pozostało do rozdysponowania 346 tys. ha gruntów rolnych. Ale większość z nich stanowią niewielkie działki. Spora część, bo ok. 100 tys. ha, nie może być sprzedana, ponieważ nie posiadają aktualnych planów zagospodarowania przestrzennego. Ponad 1,87 mln ha agencja wydzierżawia, z czego 500 tys. ha to grunty sporne. Roszczenia w stosunku do tych działek wysuwają byli właściciele.
Agencja przewiduje, że w najbliższych latach będzie sprzedawała głównie ziemię, która powraca z dzierżaw. W tym przypadku dotychczasowy dzierżawca ma prawo pierwokupu, ale i tak nie może kupić więcej niż 500 ha. Gdy przepis ten zostanie zniesiony, jak wstępnie planuje rząd, to dzierżawcy mogą wykupić nawet 200 tys. ha. W praktyce coraz mniej ziemi ANR będzie więc oferować w otwartych przetargach. Tymczasem to właśnie z nich ma wypłacać rekompensaty za mienie zabużańskie.
Apetyt na grunty należące do ANR mają także samorządy. Na majowym posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego wicepremier Grzegorz Schetyna obiecał przekazywanie im tych terenów.