Polskie firmy coraz częściej wędrują poza Europę, choć kraje regionu nadal dominują wśród preferowanych lokalizacji inwestycji. Ostatnim przykładem bardzo śmiałej, prężnej ekspansji jest działalność grupy Selena, producenta chemii budowlanej. Pierwszą zagraniczną fabrykę firma uruchomiła w 2001 r. w... Korei Południowej. Wtedy to razem z koreańskim producentem piany poliuretanowej stworzyła spółkę joint-venture.
– Na razie 60 proc. naszych przychodów generują kraje Unii Europejskiej. Ale inwestujemy w innych regionach świata, by tam również rozwijać naszą sprzedaż – wyjaśnia Krzysztof Domarecki, prezes Seleny. Ta giełdowa spółka, której roczne przychody sięgają ponad 430 mln zł, ma fabryki już w siedmiu krajach: w Polsce, Włoszech, Brazylii, Korei Południowej, Stanach Zjednoczonych, Chinach i Turcji.
Doświadczenia spółki pokazują, że praktycznie w każdym regionie świata brakuje wykwalifikowanych pracowników. – Z problemem tym stykamy się wszędzie i w zasadzie wszędzie występuje w jednakowym stopniu. Mimo to najłatwiej prowadzić biznes w USA, bo tam jest zdecydowanie najmniej barier biurokratycznych. Najtrudniej pod tym względem jest w Ameryce Południowej – mówi Domarecki. Podkreśla, że bardzo kapitałochłonne jest funkcjonowanie w Niemczech, gdzie obciążenia podatkowe i socjalne są bardzo wysokie.
Ekspansję na egzotyczne rynki upodobał sobie też producent farmaceutyków Bioton, który z działalnością produkcyjną poprzez swoje spółki lokalne jest obecny m.in. w Chinach, Indiach i Izraelu.
Mimo wszystko polskie firmy są najbardziej widoczne w regionie. – W Europie Środkowo-Wschodniej jesteśmy od dawna ze swoimi markami, mamy tam ugruntowaną pozycję, a co najważniejsze, jest to rynek duży, co z punktu widzenia firmy produkującej artykuły spożywcze jest bardzo istotne – wyjaśnia Dorota Liszka, rzecznik firmy Maspex Wadowice, producenta soków i napojów.