Polska dostanie do 2013 r. dodatkowe 100 milionów euro z unijnego budżetu. O blisko połowę mniej niż rząd starał się wywalczyć. – To sukces, że w ogóle udało nam się zdobyć te fundusze. Trzeba pamiętać, że budżet na rolnictwo się nie zmienia i trudno jest znaleźć dodatkowe finansowanie – mówił wiceminister rolnictwa Andrzej Dycha po wczorajszym szczycie ministrów rolnictwa w Brukseli.
Wczoraj w Brukseli ministrowie rolnictwa krajów członkowskich zdecydowali o zmianach w polityce rolnej, która kosztuje unijnych podatników 50 mld euro rocznie. Reformy znane pod nazwą przeglądu zdrowia okazały się jednak niewielkie.
Nowe państwa członkowskie, które z unijnego budżetu dostają znacznie mniej niż stara „15”, mają otrzymać do 2013 r. tylko 270 mln euro ekstra. Będą to pieniądze na interwencje na rynku i pomoc dla sektorów, które są w kłopotach. Najwięcej z tej puli przypadnie Polsce. Dobra wiadomość jest taka, że kraje będą miały większą swobodę w dysponowaniu tymi funduszami.
Zadowolone z reformy mogą być przede wszystkim stare państwa członkowskie – główni odbiorcy unijnych funduszy dla wsi. Obroniły bowiem dotacje dla dużych gospodarstw. Dopłaty bezpośrednie dla rolników, otrzymujących pow. 5 tys. euro rocznie, będą co prawda stopniowo ograniczane, jednak redukcja dla największych gospodarstw do 2012 r. sięgnie tylko 14 proc., a nie 22 proc., jak chciała Komisja.
Zasada ta nie będzie dotyczyła polskich rolników. Dopłaty bezpośrednie, jakie teraz otrzymują, nie będą zmieniane do 2013 r. – To bardzo dobra wiadomość, bo wprowadzenie systemu ograniczania dopłat byłoby dla Polski bardzo kosztowne – dodaje Andrzej Dycha.