Brak autostrad i dróg ekspresowych nie jest jedyną bolączką polskich kierowców. Drugą chorobą polskich dróg jest ich zły stan techniczny. Blisko połowa dróg krajowych znajduje się w złym lub niezadowalającym stanie technicznym. Tylko około jednej piątej jest przystosowane do nośności 11,5 tony na oś – standardu w Unii. Pozostała ich część jest rozjeżdżana. Aż 40 proc. wymaga najbardziej kosztownych remontów obejmujących wyrównanie i wzmocnienie nawierzchni. W stanie jeszcze gorszym niż drogi krajowe są drogi wojewódzkie i powiatowe. Remontów wymaga ok. 70 proc. z nich.
[srodtytul]Ile wydajemy?[/srodtytul]
W Polsce na utrzymanie kilometra istniejących dróg wydaje się przeciętnie ok. 1,2 tys. euro rocznie, a np. w Szwajcarii czy Norwegii – 6 tys., w Wielkiej Brytanii – ponad 5 tys., w Danii – 4 tys., a we Francji i Grecji – 2,5 tys. Oczywiście, jesteśmy biedniejszym krajem i nie stać nas na wydawanie podobnych sum na remonty dróg jak na Zachodzie. Ale różnice w zamożności nie tłumaczą wszystkiego. W każdym z wymienionych krajów nakłady na utrzymanie dróg są w relacji do PKB na mieszkańca wyższe niż u nas, w tym w Wielkiej Brytanii i Szwajcarii – dwukrotnie, a w Norwegii i Danii – półtorakrotnie.
Do utrzymania istniejących dróg w odpowiednim stanie technicznym przywiązuje się u nas mniejszą wagę niż do budowy nowych (która też zresztą kuleje). Łącznie w 2007 roku, tj. w ostatnim roku, dla którego są dostępne ostateczne dane, wydaliśmy na ten cel 7 mld zł, w tym na remonty – 3,7 mld. Wydatki na rozbudowę sieci drogowej były, odpowiednio, 2- oraz 3,5-krotnie większe. Te proporcje jeszcze się pogorszą. W 2009 roku na utrzymanie dróg krajowych zaplanowano co prawda o jedną piątą więcej środków niż rok wcześniej, ale prawie dziewięć razy mniej niż na nowe projekty. W trzech kolejnych latach nakłady na utrzymanie dróg mają już nie rosnąć, mimo że dróg krajowych będzie przybywało, a ich obciążenie rosło. O możliwej skali wzrostu tego obciążenia dają wyobrażenie dane z lat 2000 – 2007, tj. okresu obejmującego poprzednie spowolnienie dynamiki PKB. W tym okresie liczba samochodów zwiększyła się o jedną trzecią, a wielkość przewozów towarowych transportem drogowym – ponaddwukrotnie.
[srodtytul]Ile zapłacimy?[/srodtytul]