Reklama

Podświadomość na zakupach, czyli o czym myślą konsumenci

Niebotycznie drogie kampanie reklamowe są często zupełnie nieudane. Branża marketingowo-reklamowa się głowi, jak takich porażek unikać. I gotowa jest sporo za tę wiedzę zapłacić – pisze Grażyna Raszkowska

Publikacja: 23.06.2009 04:26

Na zakupach w berlińskim hipermarkecie – osoba poddana badaniu ruchu gałki ocznej. Firma Neuro Devic

Na zakupach w berlińskim hipermarkecie – osoba poddana badaniu ruchu gałki ocznej. Firma Neuro Device sprawdza w ten sposób, jakie towary przykuwają uwagę konsumentki

Foto: Rzeczpospolita

Pomóc branży ma robiący błyskotliwą karierę neuromarketing. – To niefortunna i myląca nazwa. Brzmi niezrozumiale i przez to rozumiana jest jak zbiór magicznych praktyk, które mają prześwietlić nasze myśli, związane np. z zakupami – mówi dr Jolanta Tkaczyk z Katedry Marketingu Akademii Leona Koźmińskiego. Czym więc jest neuromarketing? – Bada reakcje psychofizyczne konsumentów i wykorzystywany jest głównie przy tworzeniu kampanii reklamowych. Jednak to nie dziedzina marketingu i reklamy, ale raczej psychologii i medycyny, bo narzędzia, które wykorzystuje, stamtąd się wywodzą – dodaje.

[srodtytul]Jak to się robi[/srodtytul]

Neuromarketing bada pracę mózgu i śledzi nasze nieuświadomione reakcje. Np. poprzez rezonans magnetyczny czy pomiary reakcji skórno-galwanicznej służące do podglądania przeżywanych emocji (tzw. wykrywacz kłamstw) oraz elektromiografia, która bada skurcz mięśni odpowiedzialnych za uśmiech. Metoda ta sprawdza, czy mamy do czynienia z tzw. uśmiechem społecznym (okolice ust), który jesteśmy w stanie udawać, czy też z uśmiechem utajonym, pojawiającym się przy oczach, którego nie kontrolujemy. Jedną z prostszych metod jest badanie ruchu gałki ocznej i reakcji źrenic na poszczególne bodźce (ang. eye tracking).

Po raz pierwszy testy neuro przeprowadzono dziesięć lat temu na Uniwersytecie Harvarda w USA. W Polsce prekursorem w tej dziedzinie jest prof. Rafał Ohme ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jego zdaniem większość reklamodawców myli się, sądząc, że konsumenci kierują się świadomymi decyzjami. To podświadomość decyduje o ich zakupowych wyborach i o tym, na co wydają pieniądze.

[srodtytul]Kto się nie boi neuromarketingu[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Część ekspertów ma zastrzeżenia etyczne. – Każdy, kto poddaje się badaniu emocji i reakcji, jest świadomy, co robi. Otrzymuje za to wynagrodzenie. Narzędzia stosowane w neuromarketingu używane są w niekomercyjnych badaniach psychologicznych czy medycznych – nie zgadza się z zastrzeżeniami Paweł Soluch, prezes Neuro Device, najmłodszej na polskim rynku firmy zajmującej się badaniami neuromarketingowymi. Jest też doktorantem Wydziału Psychologii UW i pracownikiem kliniki neurochirurgii w jednej z warszawskiej klinik. Do swojej pracy podchodzi bardzo serio.

– Skuteczność metod jest udowodniona. Oczywiście nie ma czegoś takiego jak „przycisk zakupowy” w mózgu, którego włączenie sprawi, że klienci rzucą się na wybrane w ten sposób towary – mówi. Ale badania reakcji na bodźce – słuchowe, wzrokowe, węchowe, smakowe – czy reakcje na kolory prowadzą do wniosków, że np. lepiej można urządzić salon sprzedaży czy zagospodarować półki w supermarketach. A także zapobiec fiasku kampanii reklamowej.

I coraz więcej menedżerów zamawia takie usługi. – Nie muszę szukać klientów, bo rynek zdecydowanie się rozwija. Wpływ na tę sytuację ma też zapewne kryzys gospodarczy – dodaje Soluch. Firmy liczą koszty i chcą wiedzieć, czy angażując wielkie kwoty w kampanie reklamowe, odniosą pożądany efekt. Dlatego są skłonne dopłacić jeszcze 40 czy 50 tys. zł za badania z pogranicza psychologii, neurologii i marketingu, by tylko przybliżyć szansę na sukces.

[srodtytul]Zmiana nazwy i neuro[/srodtytul]

Prof. Rafał Ohme ma udział w badaniu skuteczności kampanii reklamowej Avivy, która właśnie toczy się w mediach i na ulicach polskich miast. – Zmieniamy nazwę firmy, a przygotowania do tego przedsięwzięcia zajęły nam rok. Kampania reklamowa jest końcowym etapem projektu. Zdecydowaliśmy się na metody neuro, bo nie chcieliśmy przepuścić żadnej możliwości. Jestem zdecydowaną entuzjastką innowacyjnych działań w marketingu, gdy w grę wchodzą wielkie projekty – mówi Dominika Kraśko-Białek, wiceprezes towarzystwa ubezpieczeniowego Aviva (d. Commercial Union), odpowiedzialna w firmie za marketing.

Ile to kosztuje? – Stosowanie metod neuro jest bardzo drogie. Zdecydowanie droższe niż badania ankietowe czy wywiady z konsumentami. Jednak, gdy weźmie się pod uwagę koszty całej kampanii, są to kwoty niewielkie – wyjaśnia wiceprezes. – Głównym powodem wykorzystania neuromarketingu jest uniknięcie niepotrzebnych a kosztownych błędów – dodaje.

Reklama
Reklama

„Rz” szacuje, że koszt badań neuromarketingowych poprzedzających wielką kampanię reklamową nie przekracza 1 proc. wszystkich kosztów związanych z projektem.

[srodtytul]Innowacyjnie i tradycyjnie [/srodtytul]

Agnieszka Sobolewska z firmy Korona, produkującej, głównie na eksport, świece zapachowe, właśnie zamówiła badania neuro.

– Chcemy znać rzeczywiste reakcje klientów na bodźce zapachowe. Wprowadzamy pod koniec roku nową serię produktów i zależy nam, by przetestować ją za pomocą innowacyjnych metod. Dzięki ich wykorzystaniu chcemy dowiedzieć się, czy naszym klientom produkt się podoba i czy byliby skłonni wydać na niego pieniądze – mówi.

Firma zamierza zbadać reakcje respondentów na zapachy świec oraz na świeczniki i opakowania. Skorzysta z badań rejestrujących ruch oczu oraz z metod psychofizjologicznych. Te metody uzupełniane będą szczegółowym badaniem ankietowym. – Poszerzenie tradycyjnych badań marketingowych o metody neuro pozwoli nam uzyskać pełną wiedzę o preferencjach klientów z naszej grupy docelowej – dodaje Sobolewska.

[srodtytul]Nie wszyscy to lubią[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Agencje reklamowe podważają skuteczność badań neuro. Tomasz Pisanko, szef ds. strategii w agencji reklamowej Scholz & Friends, jest wręcz przekonany, że nie warto płacić za komunały w pseudonaukowej szacie, czyli stwierdzenia, że jak coś ładnie pachnie i wygląda przyjemnie, to nasze fale mózgowe pozytywnie reagują.

– Nie widzę potrzeby korzystania z niepewnych i kontrowersyjnych metod, zwłaszcza że na rynku są dostępne sprawdzone, badające upodobania konsumentów – mówi. – Zdecydowanie lepsze rezultaty daje zadawanie konsumentom pytań o to, co im się podoba, co robi na nich wrażenie, a czego woleliby nie oglądać.

Bardzo sceptycznie ocenia badania neuromarketingowe Paweł Kowalewski, prezes polskiego oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Reklamy IAA. – Kto ogląda reklamy w czepku z elektrodami na głowie? Przecież najczęściej spoglądamy na nie jednym okiem, w tym samym czasie prowadząc pogawędkę, wykonując domowe prace czy robiąc zakupy w supermarkecie.

Rozumie jednak, że firmy chcą wiedzieć, na co wydają pieniądze, i dlatego potrzebują twardych danych. Ocenia, że obecnie ok. 20 proc. klientów zamawiających duże kampanie reklamowe weryfikuje je potem za pomocą usług neuromarketingowych.

Materiał Promocyjny
System Arche dostępny też dla drobnych inwestorów. Wystarczy 10 tys. zł
Biznes
Nadchodzi Europejski Kongres Gospodarczy 2026. Dialog w centrum uwagi
Biznes
Szybka decyzja Londynu. Aktywa z lodówki trafią na Ukrainę
Biznes
„Lex Huawei” po pierwszym czytaniu w Sejmie. Są wyniki głosowania
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Biznes
Elektryfikacja flot do 2030? Australia odcina młodych od social mediów
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama