Brak nowych zleceń i głębokie odpisy restrukturyzacyjne to główne przyczyny, z powodu których wyniki Sygnity za II kwartał będą bardzo słabe.
W piątek informatyczna spółka poinformowała, że od marca do czerwca miała ledwie 140 – 150 mln zł przychodów i aż 80 – 90 mln zł straty operacyjnej. W analogicznym okresie 2008 r. Sygnity mogła się pochwalić 295 mln zł przychodów i 7 mln zł zysku operacyjnego. W reakcji na komunikat kurs spółki spadał w piątek nawet o 19 proc., poniżej 14 zł – najniższego poziomu od... grudnia 1995 r.
– Rynek jest bardzo trudny. Nasi klienci, a mam tu na myśli przede wszystkim banki i operatorów telekomunikacyjnych, wstrzymali inwestycje technologiczne – tłumaczy spadek sprzedaży Piotr Kardach, prezes Sygnity.
Olbrzymia strata operacyjna wynikła z konieczności zawiązania rezerw (z czego 60 –
70 mln zł to odpisy bezgotówkowe) na nierentowne kontrakty i nietrafione inwestycje. Uwzględniają one również nakłady poniesione na projekty, których realizacja została wstrzymana przez klientów, wątpliwe do ściągnięcia należności oraz ewentualne kary umowne.