Firma powstała na mocy ustawy w 1987 r. Rynek się zmienił. Pytanie o sens jej dalszego funkcjonowania w obecnym kształcie jest więc zasadne.
W art. 1 czytamy, że PPL „jest przedsiębiorstwem prowadzącym działalność w zakresie rozwoju i eksploatacji portów lotniczych w Polsce”. Dzisiaj 100 proc. udziałów ma jedynie na Okęciu oraz w Zielonej Górze, większościowe zaś w Krakowie i Szczecinie, a i tak pełna uwaga skoncentrowana jest na rozbudowie lotniska w stolicy.
Niebawem miną dwa lata, odkąd posłowie mamieni są informacją, że „trwają prace studialno-koncepcyjne”, organizowane są „narady sztabowe”, gdzie powstają „założenia ogólnej koncepcji”. Jak ktoś chce mieć spokój, to do reformy PPL się nie weźmie. Lamentów załogi będzie bowiem co niemiara. Oparł się im szczęśliwie minister Jerzy Polaczek i doprowadził do wydzielenia w 2007 r. ze struktur firmy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, jednostki koncentrującej swoją działalność na modernizacji i rozbudowie systemów ruchu lotniczego i nawigacyjnych. Wtedy padały argumenty o zwolnieniach grupowych i o tym, że PPL bez środków za „obsługę nieba” padnie. Nie padł. Rentowność – 20 proc.
Nie ma pytania, czy PPL komercjalizować, bo niby za co firma miałaby odpowiadać i po kiego grzyba siedzieć na głowie lotniskom regionalnym? Trzeba ją zlikwidować. Zasadniejsze pytanie dotyczy udziałów w akcjonariacie portów regionalnych. Czy mają zostać sprzedane samorządom czy ustawowo nieodpłatnie skomunalizowane? Druga opcja jest lepsza. Nie zdzierajmy z samorządów w tym miejscu. Lepiej niech inwestują swoje środki w rozbudowę portów. Inne pytanie to przyszłość Okęcia przekształconego w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Czy powinna zostać przy ministrze infrastruktury, czy trafić do skarbu? Raczej to drugie, bo dobrze mieć centralne lotnisko i LOT w jednym ręku, zwłaszcza gdy współpraca pomiędzy podmiotami szwankuje. Czy dopuszczamy prywatyzację Okęcia? A dlaczego nie? Pytanie raczej o sposób. Giełda, a może przetarg, który na 30 – 35 lat wyłoni zarządzającego portem? To są prawdziwe dylematy dyskusji publicznej, a nie chęć utrzymania w formie spółki reliktu gospodarki nakazowo-rozdzielczej.
[i]Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR[/i]