W minionym tygodniu robotnicy fabryki GM w mieście nad Newą pracowali „wolno i dokładnie”. Wydajność spadła o jedną trzecią. Ludzie domagają się gwarantowanego rocznego wzrostu płac o stopień inflacji plus 8 proc. oraz możliwości korzystania z urlopu według własnej woli. Dziś rosyjski robotnik amerykańskiej fabryki zarabia średnio 25 tys. rubli miesięcznie (862 dol. licząc 29 rubli/dol). Na urlop idzie wtedy, kiedy zdecyduje pracodawca, najczęściej podczas letniego przestoju remontowego.

- Nasze postulaty przekazaliśmy kierownictwu miesiąc temu, ale żadnej odpowiedzi nie dostaliśmy - opowiadał gazecie „Wiedomosti” Jewgienij Iwanow szef związków w zakładzie GM.

Kierownictwo firmy zapewnia, że żadnego strajku w fabryce nie ma, a spowolnienie montażu samochodów wynika z przygotowań do rozpoczęcia produkcji Opla Astry.

Fabryka GM w St. Petersburgu zatrudnia 650 osób i może produkować do 70 tys. aut rocznie. Zakład pracuje od roku i kosztował ok. 300 mln dol., które jeszcze długo się nie zwrócą. Z powodu zapaści na rosyjskim rynku motoryzacyjnym popyt na nowe auta spadł o 52 proc. Na minusie są wszystkie zachodnie koncerny mające montownie na terenie Federacji. Najbardziej straciła Toyota (sprzedaż spadła o o 64 proc.) i właśnie GM (-56 proc.).

Strajk włoski to mało popularny w Rosji sposób dochodzenia swoich praw przez pracowników. Do tej pory były takie tylko dwa. Ale oba okazały się skuteczne. Pierwszy trwał miesiąc i miał miejsce w 2005 r. w zakładach Forda nad Wołgą. Załoga wywalczyła 17-proc. podwyżki. Drugi – z 2007 r. – w rosyjskich browarach Heinekena dał ludziom o 11 proc. wyższe pensje.