– Przeciętny Polak uważa, że najtańsze wino gronowe jest lepsze od wina owocowego, nawet gdy ma do czynienia z produktem wysokiej jakości – ubolewa Elżbieta Pawłowska, dyrektor Krajowej Rady Winiarstwa i Miodosytnictwa. Złą opinię wina z owoców zawdzięczają produktom winopodobnym, które zaczęły zalewać rynek od lat 70. XX wieku. W ostatnich latach dodatkowo popyt na nie osłabiła moda na wina gronowe z importu.
Branża szacuje, że dekadę temu produkcja win owocowych wynosiła w Polsce ok. 500 mln litrów rocznie. Obecnie jest prawie pięć razy mniejsza i nadal spada. Część producentów szacuje, że do 2020 r. może być trzy, cztery razy mniejsza niż do tej pory.
Ratunkiem dla win owocowych wysokiej jakości ma być ustawa winiarska. Do końca tego roku projekt autorstwa resortu rolnictwa powinien trafić do Sejmu. Jeżeli tak się stanie, przepisy mają szansę wejść w życie w pierwszej połowie 2011 r. – Chcemy podnieść rangę win owocowych i miodów produkowanych metodą tradycyjną – wyjaśnia "Rz" Krzysztof Potocki, naczelnik Wydziału Wyrobów Winiarskich i Napojów Spirytusowych w Ministerstwie Rolnictwa. Sposobem na to jest m.in. nowa klasyfikacja win, która pozwoli konsumentowi odróżnić wina z wysokiej półki od produktów, które z winem mają niewiele wspólnego. W projekcie ustawy znajduje się m.in. definicja wina owocowego markowego. Będzie można wytwarzać je wyłącznie ze świeżych owoców lub moszczu, wody, cukru i drożdży.
Ministerstwo chce ułatwić produkcję markowych win producentom owoców. Właściciele ponad 1 hektara sadu będą mogli produkować zgodnie z uproszczonymi zasadami nie więcej niż 5 tys. litrów win owocowych lub 10 tys. jabłkowego cydru oraz gruszkowego pery.
Od niemal trzech miesięcy sprzedaż wina owocowego wysokiej jakości próbuje rozwijać spółka Warwin. – Zdecydowaliśmy się ponownie wprowadzić na rynek znaną przed laty markę Goliath – mówi Andrzej Zaręba z Warwinu. O sukces nie jest jednak łatwo. – Współpracujemy z hurtowniami, dla których najbardziej atrakcyjne są produkty winiarskie z najniższej półki – wyjaśnia.