Dzisiaj koncern szacuje przychody w bieżącym roku finansowym (do końca marca 2011) na 340 mld jenów (3,98 mld dol.), o 30 mld jenów więcej, niż zakładano jeszcze kwartał temu. Zresztą już pierwszy kwartał tego roku pozwolił Toyocie wrócić do zysków, które wyniosły 190,47 mld jenów wobec 78 mld jenów straty rok temu.
Zdaniem zarządu Toyoty sytuacja na wszystkich rynkach, z wyjątkiem Europy będzie ulegała dalszej poprawie. Zwiększenie sprzedaży w Tajlandii, Japonii i Indonezji pomogło Toyocie zrównoważyć niekorzystny wpływ drogiego jena i kłopoty z akcjami przywoławczymi ponad 8 mln aut z defektami. Zdaniem Yuuki Sakuraia z Fukoku Capital Management w Tokio, Toyota już uporała się w USA i Chinach z kłopotami z nagłym przyspieszaniem aut. A jej opinii nie zaszkodziły kolejne wpadki, jak np lipcowe akcje przywoławcze po wykryciu wadliwych układów sterowniczych w 480 tys. modeli Avalon i Land Cruiser sprzedanych w USA.
Także w lipcu koncern zatrudnił dodatkowo tysiąc inżynierów, którzy zasilili kontrolę jakości i wydłużył średnio o 4 tygodnie czas przygotowania modeli przed ich wprowadzeniem na rynek. Japończycy otworzyli również dodatkowe przedstawicielstwa w USA i Kanadzie, aby szybciej reagować na sygnały od swoich klientów. — Toyota doszła już do momentu, kiedy z ulgą może podawać pozytywne informacje — mówił Sakurai. Zdaniem dyr. generalnego Toyoty, Takahiko Ijichi sprzedaż koncernu w USA wzrosła w I kwartale o 36 procent i wprawdzie w lipcu sprzedaż nieznacznie spadła (0 3,2 proc.), ale w drugiej połowie roku sytuacja ma ulec wyraźnej poprawie.
Toyota zakłada w tym roku sprzedaż 7,38 mln aut, o 90 tysięcy więcej, niż w ubiegłym roku finansowym i kurs jena na poziomie 90 jenów za dolara i 120 za euro. Przychody są prognozowane na poziomie 19,5 bln jenów.
To zwiększenie sprzedaży jest kosztowne. Toyota średnio daje upust w wysokości 2,235 dol przy sprzedaży każdego swojego auta. Jest to najwięcej od 2001 roku. Takahiko Ijichi jednak zapewnia, że koncern będzie wycofywał się z zachęt finansowych.