Branża turystyczna ma pierwszego tegorocznego bankruta. Biuro podróży Selectours ogłosiło na swojej stronie internetowej, że jej zarząd podjął decyzje o ogłoszeniu upadłości firmy i zaprzestaniu działalności operacyjnej wskutek utraty płynności finansowej. Biuro zapowiedziało, że będzie ściągać do kraju swoich klientów. Koszty powrotów mają być zwracane przez Towarzystwo Ubezpieczeniowe Signal Iduna. Ubezpieczyciel ma także zwracać koszty zaliczek na wyjazdy jeszcze nie zrealizowane, ale, jak zaznaczono w komunikacie firmy – stosownie do możliwości.
W ubiegłym roku, w lipcu, zbankrutowało warszawskie biuro podróży Kopernik. W operacje ściągnięcia z zagranicznych wczasów setek klientów zaangażował się mazowiecki urząd wojewódzki.
O tym, że niektóre biura mogą wpaść w finansowe tarapaty, „Rz” informowała na początku września. Dla branży zaczął się bowiem gorący okres. Touroperatorzy rozliczają się w tym czasie zagranicznymi kontrahentami - liniami lotniczymi i hotelami. - Biurom, które miały słabsze wyniki np. wskutek późniejszego rozpoczęcia sprzedaży, będzie brakować pieniędzy zapłacenie należności – ostrzega prezes Exim Tours Abdelfettach Gaida.
Pierwsze plajty miały już miejsce za granicą. W sierpniu zbankrutowało brytyjskie biuro Flight Options, posiadające także tanie linie lotnicze. Nieco wcześniej upadło biuro Sun4You, a jeszcze w lipcu inne biuro z Wielkiej Brytanii - GoldTrail.
W całej Europie powodem kłopotów branży jest chmura wulkanicznego pyłu znad Islandii, która w kwietniu doprowadziła do zamknięcia europejskich lotnisk. Biura musiały pokryć koszty przedłużonych pobytów. W dodatku duża część osób, które dopiero planowały wakacje, zrezygnowała z podróży samolotem. W Polsce dodatkowych problemów przysporzyła katastrofa w Smoleńsku, która na blisko dwa tygodnie wyhamowała sprzedaż wycieczek z powodu długiej żałoby narodowej. Potem przyszła jeszcze powódź, a jednocześnie grecki kryzys wywindował w górę kurs dolara. W rezultacie zainteresowanie wyjazdami spadło. Touroperatorzy, którzy wcześniej wykupili miejsca w hotelach i samolotach, zaczęli się ratować gwałtowną wyprzedażą i obniżaniem cen. W rezultacie ponieśli spore straty.